czwartek, 28 marca 2013

ROZDZIAŁ 10.


-Za co!? - Pisnąłem, wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Jennifer skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na mnie spode łba.
-Jak myślisz? - Zakpiła, po czym dodała: -Za tę szopkę, którą odstawiłeś przy moich rodzicach. Za kogo ty się masz!?
-Za Justina Biebera. - Oznajmiłem dumnie, kładąc dłonie na jej talii. Miała takie cudne wcięcie. Idealnie na moje dłonie.
-Świetnie, ale poza tym jesteś tylko zepsutym dzieciakiem, który wyobraża sobie nie wiem co. Dorośnij! - Krzyknęła, zrzucając z siebie moje ręce i udała się na taras. Westchnąłem cicho, idąc za nią.
-Słuchaj, Jen... Bez względu na to, jakim idiotą jestem, to właśnie tego idiotę zaczarowałaś i ten idiota nie da ci spokoju. Chyba, że wprost powiesz mi, że nic do mnie nie czujesz i nigdy się we mnie nie zakochasz. - Powiedziałem stanowczo, ponownie łapiąc ją w talii, przyciagnąłem ją do siebie i oparłem się brodą na jej ramieniu.
-Dlaczego nie możesz tego powiedzieć... Powiedz, że się we mnie zakochałeś... - Szepnęła cicho smutnym tonem. Trochę mnie przeraziła myśl, że mógłbym powiedzieć komuś po tak długiej przerwie, że się zakochałem. Westchnąłem cicho, zaciskając delikatnie dłonie na jej drobnym ciele.
-Nie mogę... - Szepnąłem, zamykając oczy.
-Dlaczego? Co cię zatrzymuje?
-Po prostu... Po prostu to mnie przerasta. Znamy się tak krótko. Ja... Boję się, że to nie będzie to i że ty nie odwzajemnisz mojego uczucia. - Ponownie westchnąłem. -Ale tak, jestem prawie pewien, że się w tobie zakocham. Daj mi tylko trochę czasu.
-Okej. - Odparła Jennifer głośniejszym tonem i obróciła się przodem do mnie. -Dam ci czas. Przemyśl to i wróc jak będziesz miał mi do powiedzenia coś konkretnego. A teraz daj mi spokój. - Dodała nieco smutniej i wróciła do pokoju. Dlaczego jestem takim idiotą?
-Jen, poczekaj. - Wszedłem za nią i podrapałem się po karku. -Cholernie mi na tobie zależy i nie wyobrażam sobie, że mógłbym wytrzymać bez ciebie więcej niż 24 godziny. Mówiłem ci już, że nie potrafię przestać o tobie myśleć. Proszę, daj mi się nad tym zastanowić... I zapewniam, że to będzie najlepszy czas w twoim życiu. Chcę po prostu trochę odetchnąć i na nowo przyzwyczaić się do stosunków z drugą osobą. - Powiedziałem, siadając obok niej.
-Co ty sobie wyobrażasz? Że ja będę czekać na ciebie całe swoje życie? - Warknęła, wstając.
-Nie każę ci na siebie czekać, tylko... Proszę, żebyś poczekała ze mną. - Odrzekłem cicho, podchodząc do niej i ponownie delikatnie łapiąc ją w talii.
-Ale ja nie chcę czekać... - Szepnęła. -Jestem w nowym mieście, z nowymi ludźmi, z nowymi ludźmi. Nowymi CHŁOPAKAMI.
-Ale to właśnie ja cię przyciągam i przyznaj to w końcu. - Zwróciłem się do niej, odwracając ją ku sobie.
-Justin, nie wymagaj ode mnie czegoś, czego sam nie chcesz mi dać. - Powiedziała cicho, opuszczając głowę w dół. Kurwa. Pierwszy raz w życiu, zrobiło mi się kogoś na poważnie szkoda. I nie mówię tutaj o osobach chorych czy coś. Po prostu nie miałem tego w zwyczaju. Dobra, nieważne, po co ja pieprzę.
-Przepraszam. - Odparłem po chwili, ujmując jedną dłonią jej twarz.
-Za co? - Spytała zaskoczona.
-Za to, że potrafię spieprzyć wszystko w ciągu sekundy. I za to co zrobiłem na dole. Ale to było szczere, wierz mi. Pod wpływem impulsu. Hej... Hej, spójrz na mnie. - Szepnąłem, podnosząc delikatnie jej twarz do góry. Jej oczy utkwiły w moich, więc kontynuowałem. -Po prostu chcę, MARZĘ o tym, żebyś pomogła mi w przyzwyczajeniu się do ciebie, w przyzwyczajeniu się do miłości. Wiesz, co było z Seleną i po tym ja po prostu odbieram takie rzeczy nienaturalnie. Daj mi się w sobie zakochać, a obiecuję, że nie pożałujesz. - Jen przygryzła delikatnie dolną wargę, a jej blade policzki lekko zarumieniły się na różowo. Kurna, jaka ona była słodka.
-No... Dobrze. - Odpowiedziała cicho, a ja nie mogłem się powstrzymać i po prostu ją pocałowałem. Była w tym idealna. Jakby czytała w moich myślach. Płynęła tym samym rytmem co ja.
-Justin... - Szepnęła, odpychając mnie od siebie.
-Co jest?
-Ja... Nie mogę. To się dzieje za szybko. Chyba sama muszę sobie co nieco przemyśleć. Nie zrozum mnie źle...
-Oj, Jen... - Przerwałem jej i przytuliłem ją do siebie. -Masz rację. Może poszlibyśmy gdzieś jutro? Taka odskocznia od rzeczywistości. Zrobilibyśmy coś inaczej niż wszyscy. Jakieś ciekawe miejsce.
-Jasne, miłoby było. - Odpowiedziała, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
-To może... Może niespodzianka. - Zaśmiałem się i dźgnąłęm ją delikatnie w brzuch.
-Oj nie, twoje niespodzianki mnie zabijają! - Zawtórowała mi.
-Dlaczego? - Zrobiłem naburmuszoną minę i wydąłem dolną wargę.
-Nie w złym znaczeniu głupku! - Walnęła mnie delikatnie w ramię i na jej twarzy również pojawił się udawany grymas.
-Co ty ze mną robisz. - Zaśmiałem się, obejmując ją w talii. Jen przechyliła głowę w bok i zawiesiła ręce na mojej szyi.
-Teraz zdecydowanie możesz mnie pocałować. - Oznajmiła.
-Ej nie. Dlaczego to zawsze ja muszę cię całować? Teraz ty pocałuj mnie. - Nadąsałem się i nie musiałem długo czekać, kiedy jej ciepłe, wilgotne, słodkie usta przylgnęły do moich. Odwzajemniłem pocałunek, zjeżdżając dłońmi na jej biodra i zatrzymując się w tym miejscu. Uniosłę ją delikatnie, a ona oplotła mnie nogami i zacząłem poruszać się powoli w stronę łóżka. Dochodząc do niego, zatrzymałem się i delikatnie położyłem ją na nim, kładąc się nad nią. Wzmocniłem pocałunek, coraz bardziej na nią napierając. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły i stanęła w nich jej mama. Kurwa. Czy oni nie dadzą nam choć na chwilę spokoju?
-Cholera... - Warknęła Jennifer i usiadła na łóżku.
-Jejku, przepraszam was. Już wychodzę. Chciałam ci tylko powiedzieć, że zostawiłaś telefon na dole i Maddie dzwoniła. Odebrałam i powiedziałam, że jesteś z Justinem, a ona powiedziała, żebyś musowo do niej zadzwoniła koło dziesiątej. Nie musisz się martwić, wydawała się radosna i słyszałam jakiegoś chłopaka w tle. Dobra. Po co ci tak truję. Trzymaj. - Podała dziewczynie telefon i dodała:- Jeszcze raz was przepraszam. Nie myślałam, że wy... No wiesz. Okej, bawcie się dobrze.
-Nie dadzą nam dokończyć. - Zaśmiałem się i objąłem Jennifer, kładąc głowę na jej ramieniu.
-Może to dobrze... - Odparła niepewnie.
-Dlaczego?
-No bo kiedy jesteś tak blisko to zaczynam tracić nad sobą kontrolę.
-Przepraszam... - Szepnąłem i musnąłem jej kark. Poczułem jak się wzdrygnęła, co wywołało na mojej twarzy niesamowity uśmiech.
-Kurczę, Jen, ja muszę się zwijać. Mama prosiła, żebym wrócił wcześniej do domu. Coś ode mnie chce. - Oznajmiłem smutnym tonem, przytulając ją mocno i pocałowałem w policzek.
-Spotkamy się jutro, tak? - Spytała Jennifer, kiedy zbliżałem się do drzwi.
-Tak. Zadzwonię po południu. Trzymaj się, shawty. - Mrugnąłem do niej i wyszedłem.
Zszedłem na dół, gdzie siedzieli jej rodzice.
-Idziesz już? - Spytała jej mama, kiedy wchodziłem do przedpokoju.
-Tak. Muszę wracać już do domu. Do widzenia. - Zaśmiałem się i dodałem donośniejszym tonem: -Do widzenia, panie Stewart.
-Do zobaczenia, Justin. - Odpowiedział tata Jen, po czym wyszedłem na dwór.
Brawo Justin, właśnie udobruchałeś całą rodzinę Stewartów.
*Oczami Jennifer*
Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Madds tak jak prosiła. Jestem bardzo grzeczną przyjaciółką. Pip... Pip... Piiip...
-Boże, w końcu. - Pisnęła do słuchawki moja przyjaciółka.
-Coś się stało? - Spytałam, przeżuwając żelka.
-Ty mi powiedz! Justin u ciebie był?
-No był.
-Zrobiliście COŚ?
-Nie, dlaczego pytasz?
-Uf... Nie, po prostu... No po prostu się czegoś dowiedziałam.
-Niby czego? I od kogo?
-Od Ryana. Wiesz, palnął to zupełnie bezmyślnie, ale wszystko dokładnie wychwyciłam i zapamiętałam.
-Co masz na myśli?
-Mam na myśli to, że Justin najwyraźniej cię okłamał, mówiąc, że nie lubi Seleny.
-Słucham?
-Słuchaj, słuchaj. Bo właśnie zamierzam ci wszystko opowiedzieć. Siedziałam sobie z Ryanem na plaży i zaczęliśmy gadkę o tobie i Bieberze. Spytałam się go, czy w ogóle powinnaś nastawić się na jakieś uczucie z jego strony, a on powiedział, że na razie raczej nie. No to spytałam dlaczego, a on do mnie, że nie zdążył się jeszcze pozbierać po Selenie. Pomyślałam sobie 'co do diabła?', przecież ten dureń powiedział ci, że nie przepada za Seleną, bo jest jakaś tam. No to poprosiłam Ryana, żeby mi wszystko dokładnie wyjaśnił, na co on, że Justin był bardzo zakochany w Selenie, a ona zostawiła go, kiedy usłyszała o jego rzekomym romansie z Rihanną. Wyśmiał to i wszystko jej wytłumaczył, ale ona podobno stwierdziła, że skoro już się rozstali, to niech tak pozostanie, bo ją ten związek za bardzo męczył. No i Justin się wtedy ponoć załamał. Nie spał po nocach, pił, brał coś, nawet odwołał jakiś mały koncert. I od tamtego czasu podobno masakrycznie się zmienił. Przestał szanować ludzi, pomagać im i przede wszystkim zaczął wykorzystywać dziewczyny. Wkurzyło mnie to trochę, więc zapytałam Ryana o opinie o was pod tym względem. Stwierdził, że Justin wygląda, jakby się zauroczył, ale że nie ma pewności, czy ciebie też nie wykorzysta, bo naprawdę ma od jakiegoś czasu odpały. I właśnie dlatego chciałam, żebyś zadzwoniła. Przepraszam, że mówię ci to przez telefon i w ogóle, ale nie miałam już siły iść do ciebie. Jesteś zła, smutna, rozgoryczona? - Tak. Miałam ochotę rozwalić mu twarz. Dlaczego ja jestem taka naiwna? Dlaczego nie wywaliłam go z domu pierwszej nocy, kiedy tu przyszedł? Dlaczego zgodziłam się wyjść z nim wczoraj? I przede wszystkim, dlaczego dzisiaj mu wybaczyłam? Ze mną naprawdę jest coś nie tak. Nie. Wróć. To z nim jest coś nie tak.
-Jen? - Usłyszałam w komórce głos Madds, co trochę mnie otrzeźwiło.
-Tak.
-Co tak?
-No wszystko jest ok.
-Na pewno?
-Na tysiąc procent.
-Przyjść do ciebie?
-Nie. Jest spoko.
-No cóż... Niech ci będzie.
-Spotkamy się jutro?
-Jutro... Jutro nie mogę.
-Dlaczego?
-Umówiłam się z Ryanem.
-Ano tak. Ryan.
-Wybacz, skarbie.
-Nie ma sprawy. Dobra, muszę kończyć.
-Na pewno nie jesteś na mnie zła?
-NA PEWNO, Madds. Trzymaj się. I miłej zabawy z Ryanem. Tylko nie zajdź w ciążę. - Zaśmiałam się i rozłączyłam nie czekając na odpowiedź. Nie byłam zła na nią. Byłam zła na siebie. Co ja gadam... Byłam wkurwiona. Pękłam w tym momencie. Już mu się nie dam. Nie ma tak łatwo. To koniec. Koniec końców.
Rzuciłam telefon na łóżko i udałam się do łazienki, zmyć z siebie dzisiejszy dzień. Jestem idiotką.
*
Obudził mnie donośny dźwięk telefonu. NO DO JASNEJ CHOLERY. DLACZEGO NIE MOGĘ RAZ WSTAĆ BEZ ŻADNYCH KOMPLIKACJI?
                                                                                                                  
1. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło.
2. Zapraszam na drugiego bloga, dodałam rozdział pierwszy.
3. Jak Wam się podoba ten rozdział?
4. SAFBHASKJDSUIFSBHV koncert był GENIALNY. AWESOME.
5. Jeżeli macie jakieś pytania co do koncertu, zapraszam na aska. Odpowiem na wszystko.
6. Komentarze na tym, zarówno jak i na drugim blogu bardzo mile widziane. :) Więc jeśli czytasz, to skomentuj. :)

8 komentarzy:

  1. Cudowne, dodaj szybko nowy :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. JEST SUPER CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział : ) Nie mogę doczekać się kolejnego, bo historia Jennifer i Justina strasznie mnie wciągnęła.
    Tymczasem, gdyby komuś się nudziło zapraszam do siebie.
    http://i-just-want-you-to-stay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nn u mnie http://nothing-like-us-with-jb.blogspot.com/ PODOBA MI SIĘ TWÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam zniecierpliwiona na następną notkę : ) Ciekawe jak potoczą się dalej sprawy z Justinem repdflhyjre *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dalej ! Dalej ! Dalej ! Dalej !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. nowy, nowy, nowy, nowy.
    jak Justin na serio chcę ją tylko z jednego powodu to mu twarz rozwalę ahhahah

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego zawsze jak jest ok, musi ktoś coś powiedzieć zrobić?
    Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń