środa, 13 marca 2013

ROZDZIAŁ 7.


-Słucham? - Spytał, lekko marszcząc brwi.
-Ty jesteś głuchy? Czy po prostu lubisz, jak się powtarzam? - Spytałam nieco ironicznie, odwracając się tyłem do niego i wróciłam na łóżko.
Nagle Justin podszedł i przykucnął naprzeciw mnie, kładąc dłonie na moich kolanach.
-Bardzo lubię, kiedy się powtarzasz. Lubię też, kiedy się złościsz. Jesteś wtedy taaaka słodka. - Powiedział szatyn, a ja spuściłam głowę, przygryzając dolną wargę i starając się ukryć emocje.
-Uwielbiam cię. - Zaśmiał się i podniósł mój podbródek do góry. Przez chwilę byliśmy tak nieruchomo, patrząc się sobie nawzajem w oczy, ale Justin delikatnie się do mnie przybliżył, złączając nasze usta w krótkim pocałunku.
-Okej. Tyle mi wystarczy. A teraz sobie idź. - Zaśmiałam się i odepchnęłam go lekko.
-Jesteś gorsza niż ja. - Odparł Bieber, wstając i odchodząc na taras.
-Co masz na myśli? - Rzuciłam, udając się za nim.
-Do zobaczenia. - Odwrócił się ostatni raz, przeskoczył przez barierkę i zeszkoczył na daszek przybudówki.
Westchnęłam i poczułam jak mój żołądek daje o sobie znać. Przekręciłam klucz w drzwiach i zeszłam na dół zrobić sobie coś na śniadanie. 
Świetnie. Nie ma nawet 8, znów nie będę miała co robić przez cały dzień. - Pomyślałam do siebie, smażąc jajko na bekonie. 
Gdy skończyłam przygotowywać jedzenie, usiadłam przed telewizorem i zaczęłam je konsumować. Taaak. Rozkoszowałam się właśnie Amerykańskim śniadaniem. Mmm. Idealnie. Skakałam po kanałach, kończąc swój posiłek. Wyłączyłam telewizor, odłożyłam brudne naczynia do zmywarki i udałam się z powrotem do pokoju. 
*
Leżałam na łóżku, wgapiając się bezmyślnie w sufit. Chwyciłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Madds, nawet nie patrząc na godzinę.
-Hej, Jenny. Co tam? - Przywitała mnie entuzjastycznym tonem, co nie powiem, zdziwiło mnie, bo Maddie zwykle śpi co najmniej do 12, a na pewno było przed.
-Em... Wpadniesz do mnie? - Spytałam zdziwiona.
-Jasne. Za moment będę. - Odpowiedziała, a ja udałam się na dół, bo u niej ZA MOMENT, to ZA MOMENT. Chwilę później usłyszałam z salonu pukanie do drzwi. Mądra Maddie. Wiedziała, że rodzice śpią i nie zadzwoniła dzwonkiem. Otworzyłam drzwi i wpuściłam dziewczynę do środka.
-Dlaczego tak wcześnie wstałaś? - Zwróciła się do mnie przyjaciółka, kiedy szłyśmy do mojego pokoju. Cholera, miałam zadać jej to samo pytanie, ale uprzedziła mnie. No to zaraz się zacznie...
-Em... Wiesz... Musiałam się wcześnie obudzić. - Odparłam niepewnie, siadając na łóżku.
-To znaczy? - Spytała zaciekawiona, siadając tuż obok mnie.
-No... Uh, Justin u mnie był. - Odpowiedziałam z wyrzutem i podeszłam do okna.
-Co!? - Krzyknęła Maddie, podchodząc do mnie.
-Oj, nie krzycz. Przyszedł do mnie w nocy i walnął mi swój jakiś durny monolog, którego zapewne wcześniej nauczył się na pamięć, no i zmiękłam. Był taki czarujący... Popieprzył jeszcze trochę i poszliśmy spać.
-Zaczekaj... Znowu z nim to zrobiłaś!? - Wrzasnęła, stając przede mną.
-Nie, Madds, nie zrobiłam z nim TEGO. Po prostu położył się obok mnie, ja wtuliłam się w niego i tak usnęliśmy. Do NICZEGO nie doszło. - Powiedziałam, akcentując co poniektóre słowa.
-Matko... Skąd on w ogóle wytrzasnął twój adres!? Ten chłopak jest nieobliczalny. Nie uciekniemy od niego. Ale spokojnie. Masz mnie, moją i swoją rodzinę. Poradzimy sobie. - Powiedziała troskliwie Maddie i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Madds, ja nie chcę przed nim uciekać. Zaczarował mnie wczoraj i... Nie wiem dlaczego, ale mnie pociąga. I mam wrażenie, że ja pociągam jego. Patrzy się na mnie takim wzrokiem... Powiedział, że mnie uwielbia, kiedy jego oczy tkwiły w moich. On nie kłamie, Maddie. On musi coś do mnie czuć. Nie jest chyba aż tak dobrym aktorem... - Odparłam, po czym wyszłam na taras.
-Co? Dziewczyno, ty się słyszysz? On cię wykorzystał, nie pamiętasz? Zamienił twoje życie w piekło! Jest cholernym gnojkiem, o czym obie doskonale wiemy! - Krzyknęła moja przyjaciółka, wychodząc na zewnątrz za mną.
-Nic o nim nie wiesz... - Rzuciłam smutno, patrząc na panoramę LA.
-Co on z tobą zrobił Jen? Jeszcze wczoraj do nienawidziłaś, a teraz mówisz o nim, jak o jakimś Romeo. - Powiedziała dziewczyna, stając obok mnie i opierając się o barierkę.
-Jakaś część mnie nadal go nienawidzi, okej? I tak będzie zawsze. Ale on ma w sobie coś takiego... Poza tym, gdyby chciał mnie wykorzystać, to zrobiłby to wczoraj! Miał idealną okazję, bo byłam w ekstazie. Tylko i wyłącznie przez niego. Przez jego słowa i jeden mały, delikatny dotyk. Dlaczego miałabym nie być z kimś, kto tak bardzo mnie uszczęśliwia? - Odrzekłam, skupiając swój wzrok na niej.
-Słucham? Być z nim? Żartujesz sobie? Myślisz, że mogłabyś z nim być?
-Dlaczego nie?
-Dziewczyno, to jest najpopularniejszy chłopak na świecie. Na pewno nie odkryłby związku z jakąś przypadkową dziewczyną. Poza tym... Czy on nie jest z Seleną? Takich związków domaga się Hollywood. Nie jakichś beznadziejnych związków z przypadkowymi laskami. Pogódź się z tym. Wiem, że te słowa cię ranią, ale taka jest prawda, Jen. On nie żyje w tym samym świecie, co ty, skarbie. On jest gwiazdą. Flesze, kamery, mikrofony... Ty miałaś dość po niecałym tygodniu. A on się z tym zmaga codziennie. W dodatku... Skąd wiesz, że to nie jest jego kolejny przekręt? Że nie wymyślili sobie ze Scooterem całego planu? Zdajesz sobie sprawę z tego, jaka to sensacja? Justin Bieber, spotykający się z One Less Lonely Girl. Cały świat o tym mówi i chce więcej. Prasa, internet, całe media chcą więcej, Jen! On sam chce więcej. Przepraszam, kocie, ale taka jest prawda i nie uciekniesz przed tym, więc proszę... Przestań żyć w bajce i wróć do normalnego świata. - Powiedziała smutno Maddie, po czym mocno mnie przytuliła. Cholera... Te słowa sprawiły mi niewiarygodny ból, ale... Ona chyba miała rację. Jak mogłam być tak głupia, żeby zaufać osobie, jaką jest Justin.
*
Razem z Madds siedziałyśmy na pufach po ciemku i oglądałyśmy jakiś horror na laptopie.
Nagle mój telefon zadzwonił, a my obie podskoczyłyśmy do góry.
-Cholera. - Jęknęła Maddie, patrząc się na mnie. -Może odbierz...? - Dodała pytającym tonem.
-A, tak. Wypadałoby. - Odparłam, idąc po telefon i podczas drogi zapalając światło. Wzięłam komórkę do ręki. Szlag by to. Bieber.
-Halo? - Burknęłam do telefonu niemiłym tonem.
-To ja. - Oznajmił, a po jego głosie słychać było, że jest radosny.
-Czego chcesz? - Spytałam lekko podirytowana i dodałam: -Znów dzwonisz do mnie w nocy.
-Ale jeszcze nie śpisz. A poza tym, nie ma nawet północy. - Odparł dumnie, czym jeszcze bardziej mnie wkurzył.
-Dobra, przejdź do rzeczy, Bieber. - Warknęłam, siadając na łóżku.
-Spotkamy się, Stewart? 
-Teraz? - Spytałam zdziwiona. Spodobał mi się ten pomysł, miałam okazję wygarnąć mu wszystko przez słowa mojej przyjaciółki.
-Teraz. - Zawtórował mi.
-Zwariowałeś. - Zaśmiałam się do telefonu.
-Nie. A w zasadzie to tak. - Oznajmił, również się śmiejąc.
-Okej, spotkajmy się. Gdzie i za ile? - Powiedziałam dość sucho.
-Na tyłach twojego domu za pół godziny. 
-Cholera, czekaj. - Odparłam, przypominając sobie, że mam Maddie na głowie.
-Tak?
-Przyjaciółka jest u mnie. - Oznajmiłam nieco smutniejszym tonem.
-To nawet lepiej. Tak się składa, że też jestem w obecnej chwili z przyjacielem. - Odrzekł Justin, po czym dodał: -Ubierzcie się ładnie, a my będziemy po was za pół godziny.
-Ale czekaj, gdzie wy nas... - Próbowałam spytać, ale się rozłączył.
Odłożyłam telefon na szafkę, po czym obróciłam się i mój wzrok utkwił na Maddie, która wpatrywała się we mnie jakby przerażona.
-Idziemy z Justinem i jego przyjacielem na podwójną randkę. - Oznajmiłam dziewczynie, uśmiechając się lekko.
-Co? Odbiło ci. Nie. Ty jednak jesteś chora. - Odpowiedziała moja przyjaciółka, potrząsając głową.
-Nie odbiło mi i jestem całkowicie zdrowa, a ty pójdziesz ze mną na tę randkę, bo mnie kochasz i wiesz, że czuję coś do Biebera. - Odparłam, podchodząc do niej i podnosząc ją za ręce do góry.
-Nie. Nawet nie mam się w co ubrać. Mam na sobie jakąś bzdurną piżamę i niby miałabym tak teraz wyjść do Justina Biebera i jakiegoś jego kumpla? Nie ma mowy. - Powiedziała dziewczyna, gestukulując teatralnie rękami.
-Z tym nie będzie problemu... - Rzuciłam cwaniackim tonem i pociągnęłam ją za sobą do szafy.
-Wybierz coś sobie, a ja pójdę się ogarnąć. - Oznajmiłam, wyjmując jakieś ciuchy i udałam się do łazienki.
*
Stanęłyśmy na balkonie, trzymając się za ręce.
klik
-Dobra. O tym nie pomyślałaś. - Odparła nerwowo moja przyjaciółka.
-Co masz na myśli? - Spytałam, udając, że nie wiem o co jej chodzi.
-To, że twoi rodzice śpią i musimy wyjść tym zasranym tarasem.
-Oj tam. - Odburknęłam, starając się rozluźnić sytuację.
-Jen, do cholery! Tu jest z 10 metrów. - Syknęła wkurzonym tonem Maddie, odwracając się w moją stronę.
-Okej... Może jest dość wysoko, ale patrz. Przeskakujesz przez barierkę, zaskakujesz na ten daszek, ześlizgujesz się po rurce na następny, hop...i jesteś w ogrodzie. - Oznajmiłam, wzruszając ramionami i zabierając się za zejście na dół.
-Matko... Co ja dla ciebie robię. - Burknęła Maddie i ruszyła za mną.
Dobra. To wcale nie było takie proste. Trzymałyśmy się kawałka ściany, schodząc delikatnie po innej części domu. Niestety w jednej chwili obie straciłyśmy równowagę i jak długie runęłyśmy na ziemię.
-Cholera, Madds, musiałaś się puścić. - Warknęłam do przyjaciółki, po czym opadłam bezsilnie na ziemię. Leżałyśmy bez ruchu, wpatrując się w niebo, kiedy dotarły do nas czyjeś brawa. Wstałyśmy, pomagając sobie nawzajem i ujrzałyśmy uśmiechniętych chłopaków.
-Miłe powitanie. Dobra, to jest Chris, a ja jestem Justin. - Zwrócił się do nas Bieber, po czym oboje podeszli do nas i przywitali się.
-Okej, przejdźmy do sedna. Ryan zabierze gdzieś Maddie, a ja kradnę ciebie, Jennifer. - Oznajmił Justin, objął mnie w talii i pociągnął ze sobą. Obróciłam się do przyjaciółki, puszczając jej pytające spojrzenie, ale ona wzruszyła tylko ramionami i udała się w drugą stronę z kumplem Justina.
-Dobra, co tu się dzieje? - Spytałam, pociągając Justina za rękę, przez co musiał stanąć w miejscu.
-Hej, słońce, nic jej nie będzie, z Ryanem trochę się rozerwie. Nie oddałbym twojej przyjaciółki w przypadkowe ręce. - Odparł, łapiąc moją drugą dłoń i stanął przede mną.
-Cieszę się, że nic jej nie będzie, ale kto pozwolił ci nazwać, mnie słonkiem? - Fuknęłam, wyrywając ręce.
-Twoje zachowanie jest z tym jednoznaczne. - Zaśmiał się, objął mnie w talii i popchnął do przodu. Doszliśmy do czarnego Range Rovera, Bieber otworzył mi drzwi ze strony pasażera, wsiadłam, po czym on sam okrążył auto i wsiadł po drugiej stronie.
-Gdzie ty mnie wieziesz? - Spytałam, po kilku minutach jazdy.
-Boisz się? - Uśmiechnął się szatyn, nawet na mnie nie patrząc.
-Ciebie? Czy ktokolwiek mógłby się ciebie bać? - Zakpiłam, wlepiając wzrok w szybę obok mnie. Na zewnątrz było zupełnie ciemno.
-Chociażby ty. - Odparł lekko zgorzkniałym tonem i gwałtownie zahamował, na co mi nieco skoczyło serce.
-Widzisz. - Dodał, potrząsając lekko głową. Jego włosy chyba pierwszy raz od długiego czasu były bez żelu, bo kilka kosmyków śmiesznie opadło na jego twarz. Zaśmiałam się pod nosem, starając się nie zwrócić na siebie jego uwagi. Nie wyszło...
-Co jest zabawne? Przyznaj, że się przestraszyłaś. - Rzekł dumnie, przejeżdżając palcem po moim policzku. Cholera. Na pewno się czerwienie. No daje sobie rękę obciąć, że moja twarz właśnie przybrała kolor tyłka pawiana. Oh, mózgu Jen, zamknij się.
-Niesamowite... Co ja z tobą robię. - Zaśmiał się Bieber, jadąc dłonią wzdłuż mojego ramienia.
-Nie wiem co ze mną robisz, ale wiem, że jesteś idiotą i przez ciebie moje reszty wiary w ludzkość odpływają. Wraz z twoim każdym debilnym słowem. - Rzuciłam, starając się otrząsnąć. On faktycznie miał nade mną całkowitą kontrolę. Nie żartuję.
-Jesteś strasznie zmienna.
-Mówiłeś to już. - Warknęłam, przewracając teatralnie oczami.
-Strasznie. - Dodał chłopak, wychodząc z auta i trzaskając drzwiami. Co on miał w tej głowie? Bo na pewno nie mózg. W pewnej chwili drzwi z mojej strony otworzyły się, a ja prawie wyleciałam na zewnątrz. Dosłownie w ostatniej chwili złapałam się siedzenia.
-Idziesz ze mną, czy zostajesz w samochodzie? Wiem, że moje jego skórzane wnętrze jest boskie, ale zapewniam cię, że moje jest jeszcze lepsze. - Odparł Bieber, dekorując swoją wypowiedź cwaniackim uśmieszkiem. Ponownie przewróciłam oczami, po czym niechętnie wysiadłam z auta.
-A więc? Gdzie mnie zabierasz? - Spytałam lekkim tonem, kiedy chłopak ciągnął mnie za sobą wzdłuż jakiejś dróżki.
-Nie pytaj, bo ci ulegnę i zepsuję niespodziankę. - Oznajmił nonszalancko, wciąż gdzieś idąc.
-Okej. Ale muszę zadać ci pewne pytanie, które frustruje mnie od jakiegoś czasu... - Rzekłam poważnym tonem.
                                                                                                                  
to opowiadanie z każdym rozdziałem jest coraz sztuczniejsze. -.-
nic.
jeśli czytasz, zostaw po sobie komentarz. dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie milszy dzień. :)

9 komentarzy:

  1. Świetny!:) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!!!
    Zapraszam także do siebie :
    http://justjaitlin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny. pisz pisz nie moge sie doczekac kolejnego pisz :*********

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuudooo *________* Pisz dalej !!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne <3 Pisz dalej :3 I czy mogłabyś mnie informować na tt ?
    Mój twitter: @gsawosko

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy dodasz kolejny!? oby jak najszybciej!! nie moge sie doczekać! kocham jak piszeż! czekam ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ej prosze cie dodaj kolejny rozdział! co 30 minut sprawdzam czy jest juz nastepny! nie moge sie doczekac! :**** czekam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no , kocham Cię ! ♥ Pisz dalej i to jak najszybciej (;

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział, jak Twój każdy, co już zresztą pisałam. :D masz talent, kochana. Znowu się powtarzam. Ale to nic, mówię prawdę, więc mogę to powtarzać, żebyś i Ty w to uwierzyła. Tak czy inaczej jest bosko, czekam na następny rozdział, oby jak najszybciej się pojawił!

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam.
    Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń