sobota, 23 marca 2013

ROZDZIAŁ 9.


Odczytałam smsa, po czym cicho się do siebie zaśmiałam. Chory dzieciak. Pokręciłam głową, odłożyłam telefon na szafkę i weszłam pod kołdrę do Maddie. Przytuliłyśmy się lekko do siebie i nie minęło nawet kilka minut, kiedy obie odpłynęłyśmy we śnie...
*
-Wstawaj! - Ktoś krzyknął i walnął mnie w twarz poduszką. Świetnie. Kolejny upojny poranek.
-Cholera... - Warknęłam i usiadłam na łóżku. -Co ty robisz? - Skierowałam się do Maddie, stojącą obok mnie, trzymając w rękach poduszkę, którą najprawdopodobniej przed chwilą oberwałam.
-Miałyśmy dzisiaj iść poodwalać. Poznać okolicę, ludzi. - Oznajmiła dziewczyna ze smutną miną.
-No i w czym masz problem? Pójdziemy. - Odpowiedziałam, ziewając. W czym tkwił jej ból?
-Jest siedemnasta. - Odparła, patrząc na mnie z lekką pogardą.
-O cholera. - Dobra, muszę ograniczyć używanie tego słowa.
-No, dokładnie. O cholera. - Syknęła i opadła bezwładnie na łóżku tuż obok mnie.
-Oj, Madds. Poznamy nocne życie LA. To na pewno jest o wiele ciekawsze niż chodzenie po tym mieście rano. I na pewno będzie więcej fajnych ludzi. - Przytuliłam ją, starając udobruchać.
-Ja... Nie mogę. - Zrobiła niewinną minę i odwróciła wzrok.
-Nie możesz, bo...? - Zwróciłam się do niej, puszczając jej znaczące spojrzenie.
-No... Bo się umówiłam z Ryanem. - Oznajmiła i podniosła się do góry.
-Ow, to słodko. - Zironizowałam, przewracając teatralnie oczami.
-Nie obrazisz się, jeśli cię zostawię? - Spytała, przechylając głowę na bok.
-Leć. - Rzuciłam, na co dziewczyna pisnęła, podskoczyła do góry, klasnęła w dłonie, przytuliła mnie i wybiegła do siebie. W PIŻAMIE. Mogę sobie wyobrazić jaką polewkę mieli z niej nasi sąsiedzi.
*
Leżałam na łóżku z słuchawkami w uszach. Nie było nawet 19, moi rodzice wyszli gdzieś na miasto, a ja byłam sama jak palec. CHOLERA. Z mojego iPoda zaczęła właśnie lecieć piosenka Nothing Like Us, więc postanowiłam ją całą dokładnie przeanalizować.
Czy upijałaś się, by zapomnieć o bólu? 
Chciałbym dać Ci wszystko, na co zasługiwałaś.
Dobra. Taki sobie tekst.
Bo nigdy nic Cię nie zastąpi,
Nic nie sprawi, że będę czuł się tak jak przy Tobie..
Phi. Przereklamowana bajera.
Wiesz, że nie ma tutaj nikogo, do kogo mógłbym się zwrócić.
Przecież ma przyjaciół. Mamę, Scootera, Ryana.
Wiesz, starałem się sprawiać Ci przyjemność
Ale to już przeszłość, nie ma już nas.
Uh, pieprz się Justin.
Przełączyłam utwór na następny. Beauty And A Beat. Dobra, może trochę się wyluzuję.
Nagle moje serce dosłownie stanęło, kiedy ktoś rzucił się na łóżko obok mnie.
-Co do licha... - Otworzyłam szeroko oczy i ukazał mi się Bieber, leżący obok.
-Cause all I need is beauty and a beat... - Zaśpiewał, zabierając mi jedną słuchawkę.
-Ugh, co ty tu do cholery jasnej robisz!? - Syknęłam, stając na baczność. 
-Maddie i Chris zadzwonili do mnie i powiedzieli mi, że zostałaś sama w piątkowy wieczór. Też nie miałem co robić, a że zostawiłaś otwarte okno... - Oznajmił, jakby to było oczywiste i podszedł do mnie, przez co moje serce momentalnie przyspieszyło. Kiedy Justin położył dłonie na mojej talii i delikatnie przyciągnął mnie do siebie, spuściłam wzrok, przygryzając dolną wargę. Nie miałam pojęcia dlaczego on miał na mnie taki wpływ. Najmniejszym gestem sprawiał, że w ciągu kilku sekund zdolna byłam zapomnieć o wszystkim i stracić zmysły.
-Rumienisz się. - Zaśmiał się Justin, lekko podnosząc mój podbródek.
Zawtórowałam mu, próbując spuścić z powrotem głowę, ale niestety mi to uniemożliwił.
-Daj mi do siebie dotrzeć. - Odparł po chwili, wpatrując się uważnie w moje oczy.
-Słucham? - Odpowiedziałam zdziwiona.
-Słyszałaś mnie. Nie wiem kim jesteś i choćbym nie wiem jak bardzo chciał się dowiedzieć, nie potrafię. Jest w tobie coś takiego... Coś, co mnie męczy, co prawie zatrzymuje mój oddech, moje serce. A ja nie wiem co to jest i to nie daje mi spokoju. Myślę o tobie cały czas. Kiedy śpiewam, piszę, nagrywam piosenki, kiedy leżę w hotelu lub jestem gdzieś na mieście i rozdaję autografy, kiedy spotykam się z fankami czy rozmawiam z mamą. I nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić, po prostu siedzisz w mojej głowie i nie jestem w stanie cię z niej wyrzucić. Nie rozumiem tego. Ciebie nie rozumiem.
-Co tu jest do rozumienia? Po prostu zafascynowało cię to, że nie odpycham cię, mimo tego, że nie dażę cię jakimś specjalnym uczuciem. - Oznajmiłam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i usiadłam na łóżku.
-Co masz na myśli? - Spytał Justin, siadając obok mnie.
-To, że cię nie lubię. - Stwierdziłam obojętnie.
-Nie lubisz mnie?
-Nie.
-To dlaczego pozwoliłaś mi zostać wtedy na noc, dlaczego wczoraj się ze mną spotkałaś?
-Bo... Bo jakaś część mnie cię lubi. - Zawahałam się.
-I tu właśnie pojawia się znak zapytania.
-Hę?
-Nie wiesz co do mnie czujesz.
-No tak, ale...
-A ja nie wiem co czuję do ciebie.
-Ale niby dlaczego miałabym coś do ciebie czuć? Ilę czasu z tobą spędziłam?
-Ale czujesz.
-Nie bądź taki pewien.
-Jestem.
-Wiesz jaki jesteś?
-Jaki?
-Jesteś... Ugh, jesteś straszny! - Krzyknęłam i wybiegłam z pokoju na dół.
Justin złapał mnie na schodach i przyciągnął mnie tak, że przykleiłam się do niego plecami.
-Ale to ci się we mnie podoba. - Szepnął mi do ucha, przejeżdżając dłonią wzdłuż mojego ramienia.
-Nic mi się w tobie nie podoba! - Syknęłam, próbując się wyrwać. Nieudolnie.
-Dlaczego nie chcesz się pogodzić z rzeczywistością? - Spytał Bieber i puścił mnie, odwracając przodem do siebie.
-Bo... Bo jesteś cholernym, zapatrzonym w siebie dzieciakiem! I chyba bym się zabiła, gdybym się w tobie zakochała! - Wrzasnęłam, udając się do kuchni. Poszedł za mną, jak inaczej.
-Czyli możesz się we mnie zakochać. - Stanął w łuku drzwiowym, opierając się o framugę.
-Nie powiedziałam nic takiego. - Warknęłam, odwróciłam się w jego stronę i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Pomyślałaś. Gdybyś się zakochała... Czyli możesz się zakochać. - Odparł dumnie, robiąc z rękami to samo co ja.
-Ale się nie zakocham. Więc sobie odpuść. - Oznajmiłam, podchodząc do niego i syknęłam mu w twarz: -Nie będę grać w twoje gierki, Bieber.
-Za późno. Już zaczęłaś i nie wyplączesz się tak łatwo, Stewart. - Szepnął mi w usta, trzymając swoje zaledwie kilka milimetrów od moich.
-Ale w co ty grasz? - Zakpiłam, zostając cały czas w tej samej pozycji.
-Czasami mam wrażenie, że w kotka i myszkę. - Odpowiedział, uśmiechając się, co poczułam na własnej twarzy, kiedy nasze wargi delikatnie się złączyły. Fajerwerki w moim wnętrzu znowu wybuchły. Co się ze mną do cholery działo? W jednej chwili miałam ochotę go zabić, a za moment tylko przytulić i na zawsze mieć go przy sobie. 
Justin obrócił nas i zaczął delikatnie iść do przodu w stronę salonu. Poruszałam się powoli do tyłu, starając się nie potknąć o żaden mebel. Nasze wargi delikatnie o siebie muskały, a dłonie chłopaka wędrowały po moich plecach. Ja natomiast swoje ręce zatrzymałam na jego talii.
W pewnej chwili poczułam za sobą boczne oparcie kanapy, które uderzyło o wewnętrzną stronę moich kolan, przez co razem z Justinem spadliśmy na kanapę, nie przestając się całować. Chłopak ułożył mnie wygodniej, opierając się łokciem po jednej mojej stronie, a drugą ręką podtrzymywał moje plecy.
-Jennifer? - Usłyszeliśmy głos mojej mamy, co momentalnie postawiło nas oboje na nogi.
-Cześć mamo... - Powiedziałam niepewnie, przygryzając dolną wargę i bawiąc się palcami.
-Dzień dobry. - Odparł skrępowany Justin i dodał: -Pani...
-Mellanie. - Przerwała moja mama i podała mu rękę. -A to jest mój mąż, tata Jennifer, Christopher. - Oznajmiła z podejrzliwym wzrokiem, szeroko się uśmiechając, a mój tata uścisnął dłoń Biebera.
-Dobrze, to może ja już pójdę. - Zwrócił się do mnie chłopak i już próbował odejść w stronę drzwi, ale mój tata go zatrzymał, mówiąc:
-Nie, zostań. Chętnie poznam chłopaka, z którym moja córka spała po raz pierwszy w swoim życiu.
Mama walnęła go w ramię, zaciskając zęby i puściła mu znaczące spojrzenie. Justin na te słowa obrócił się z powrotem w naszą stronę i podrapał się po karku, robiąc niezręczną minę. Ja przyłożyłam dłoń do czoła, zaciskając ze wstydu wargi. Boże, tylko tego mi brakowało. Żeby moi rodzice przyłapali mnie na obściskiwaniu się z Justinem. 
-To może usiądźcie sobie spokojnie, a ja zrobię coś do picia i do jedzenia. Chris, pomoż mi. - Odparła moja mama, odkładając torby z zakupami na blat.
-Nie, ja chętnie porozmawiam sobie z Justinem. - Odpowiedział mój tata, patrząc się na chłopaka wzrokiem zabójcy. O matko, on go zniszczy...
-Christopher. Już. - Dodała moja mama tym razem stanowczym tonem. Tata przewrócił oczami i odszedł do kuchni.
-Cholera... - Szepnęłam do siebie, opadając na kanapę. Bieber usiadł obok, obejmując mnie i odparł:
-Będzie okej.
-Ty się niczym nie przejmujesz? - Warknęłam, zrzucając z siebie jego ręce.
-Będzie okej. - Powtórzył, uśmiechając się.
-Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale w oczach moich rodziców właśnie stałeś się moim chłopakiem. I to nie jest chwilowa sprawa. Oni będą nas tutaj trzymali do rana, póki nie wyjaśnimy im wszystkiego. - Oznajmiłam, starając się zciszyć ton, by rodzice nie usłyszeli nas z kuchni.
-No i co? Wyjaśnimy im wszystko. - Stwierdził spokojnie Justin, rozsiadając się wygodnie.
-No i co!? Ty się słyszysz? Oni wyciągną z nas rzeczy, o których sami nie mamy pojęcia! Zresztą, chyba nie chcesz, żeby się dowiedzieli, że jednej nocy spałeś u mnie, a drugiej zabrałeś na jakieś zadupie! - Nachyliłam się nad nim, kiedy nagle do pokoju weszła moja mama z tacą z jakimś ciastkami, a tuż za nią tata z piciem. Gwałtownie odsunęłam się od Justina na drugą część kanapy, moja mama odstawiła jedzenie i usiadła na fotelu naprzeciwko nas, a tata usadowił się na siedzeniu po drugiej stronie stolika. Oboje uważnie nam się przyglądali, po czym moja mama wycedziła:
-A więc, jak to się stało, że znów się spotykacie? Jennifer nic o tym nie wspominała.
-Nie spotykamy się, on po prostu przyszedł do mnie dzisiaj, bo jakimś cudem zdobył nasz nowy adres. Zaskoczył mnie totalnie, no a to co widzieliście, jak weszliście, to się wygłupialiśmy, bo śmiałam się z jego starej piosenki i zaczął mnie gonić, ja się przewróciłam i on na mnie i tak jakoś wyszło, że zastaliście nas w takiej pozycji. - Oznajmiłam, starając się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie. Chyba mi nie wyszło...
-Dobrze, że w takiej nie innej. - Zakpił mój tata, biorąc łyka herbaty. Skarciłam się w myśli za ostatnie słowa mojej wypowiedzi. Dobrze, że nie było go w hotelu po koncercie.
-Chris... - Fuknęła moja mama, puszczjąc tacie karcące spojrzenie, po czym dodała: -To naprawdę niesamowite, że spodobała ci się nasza córka i że siedzisz teraz u nas, popijając herbatę. Justin Bieber. - Zaśmiała się serdecznie, a ja przeklęłam się za to, że nie zostałam z nim w pokoju. Cholera. Na sto procent byłam w tej chwili czerwona jak burak.
-Nie, to nic takiego. To zaszczyt dla mnie, że państwa córka zjawiła się na moim koncercie i miałem szansę ją poznać. Jest naprawdę cudowną osobą. - Odparł Bieber, uśmiechając się. Przysięgam, że gdybym mogła, to w tej chwili ztarłabym ten uśmieszek z jego ślicznej mordki. 
-O, czyż to nie słodkie, Christopher? - Moja mama przechyliła głowę w bok, złączając ręce.
-Do porzygu. - Zironizował mój tata, przewracając oczami i spytał: -A co masz do powiedzenia, w sprawie tej nocy po koncercie?
-Oj, Chris, daj spokój. - Skarciła go moja mama, po czym znów wlepiła w nas wzrok.
-Nie, dajmy się chłopakowi wypowiedzieć. - Dodał mój tata, dokładnie przyglądając się Justinowi, na co buźka chłopaka znacznie zbladła. Haha, 1:0, sukinsynie.
-Wie pan. Zaprosiłem ją do siebie z zamiarem zjedzenia kolacji, nic więcej. Po prostu pod wpływem emocji wyciągnąłem wino, no i zaczęliśmy tańczyć, śmiać się, wygłupiać, zrobiło się trochę romantyczniej i jakoś tak się stało, że no...wie pan. - Oznajmił Justin spokojnym tonem, a mi po prostu zrobiło się głupio przed własnymi rodzicami. Moja wersja była dramatyczna, a jego taka...normalna. Chyba nigdy nie byłam w tak niezręcznej sytuacji, jak teraz. Beznadzieja.
-No tak, ale nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że Jennifer jest niepełnoletnia. - Odparł mój tata, odstawiając kubek na stolik.
-Ja jestem tego w stu procentach świadom. I naprawdę bardzo państwa przepraszam. - Powiedział smutno i zwrócił się do mnie, ujmując moją dłoń. - Jennifer... W zasadzie to jestem tu po to, by cię przeprosić. Za to co zrobiłem, że upiłem się przy tobie i przede wszystkim, że pozwoliłem TOBIE się upić. I przepraszam, że zrobiłem ci to, co ci zrobiłem, wtedy po prostu ta chwila wydawała się taka magiczna, a teraz dopiero zaczynam rozumieć jaki błąd popełniłem. Przepraszam. Wybaczysz mi? - Spojrzał mi głęboko w oczy, cały czas trzymając mnie za rękę. Cholera, co za dupek. Jak on śmie przychodzić do mojego domu, mówić mi takie rzeczy, kiedy jesteśmy sami i teraz odstawiać taki teatrzyk przed moimi rodzicami. Matko kochana, to jest najbardziej zuchwały człowiek, jakiego znam. Przysięgam, zrobię mu krzywdę przy najbliższej okazji. Wydrapię mu oczy i zdejmę mu z twarzy ten głupi uśmiech. Jego piękne, czekoladowe oczy i słodki, ujmujący uśmiech... Boże, co jest ze mną nie tak? Jennifer, ogarnij się. Odpowiedz, żeby się pieprzył. Tak. Nawrzeszcz na niego przy rodzicach. Zrób to. No wykrzycz mu prosto w twarz jaki jest i jak bardzo cię rani.
-Okej... - Wydusiłam z siebie wreszcie i złapałam go za drugą dłoń. -To nie jest twoja wina. Gdybym miała swój mózg, to nie wzięłabym alkoholu i to nie do niego powinieneś mieć pretensję, tylko do mnie. - Zwróciłam się do taty, kontynuując: -On nie jest moim stróżem, czy Bóg wie kim, żeby mnie kontrolować. Sam ma już prawie 19 lat i ma swoje życie do ogarnięcia. I Justin... - Ponownie obróciłam się do chłopaka. -Wybaczę ci, bo nie mam cię za co winić. To ja przepraszam, że robię tyle zamieszania w twoim trudnym życiu. - Przytuliłam go mocno i pogładziłam po włosach. Cholera. Cholera. Kurwa. Merde. Do diabła. Co ja właśnie zrobiłam? Co ja właśnie powiedziałam? Kurwaaaaa. On teraz nie da mi spokoju. Nieee... Nie tylko on, ale i moi rodzice. Jezus Maria, muszę to odkręcić. Jestem w gównie. Gównie, śmierdzącym na odległość stu kilometrów. Muszę się z tego jak najprędzej wywinąć, albo zginę.
-Justin, nie jest ci ciężko łączyć kariery i spotkań z Jennifer? Ten incydent chyba znacznie namieszał ci w życiu. - Zwróciła się moja mama do szatyna, na co on z powrotem usiadł kilka centymetrów ode mnie, obejmując mnie w talii. Cholera. Jak on nie zabierze ze mnie łapy do dostanie w twarz, kiedy tylko będziemy sami. Już raz go uderzyłam, więc tym razem też nie będę miała oporów.
-Nie jest łatwo, ale daję radę. Postaram się poświęcić Jen jak najwięcej czasu... 
-Mamo, ja idę na górę. - Przerwałam Justinowi, wstając, doszłam do schodów, odwróciłam się i dodałam: -Justin, będę na ciebie czekać. - Obkręciłam się i udałam do swojego pokoju.
-Naprawdę miło się z państwem rozmawiało, ale teraz jeśli można to pójdę za Jennifer. - Usłyszałam, kiedy wchodziłam do pokoju.
*Oczami Justina*
Pożegnałem się z rodzicami Jen i czym prędzej pognałem na górę. Otworzyłem drzwi od jej pokoju i zostałem przywitany soczystym liściem w policzek.


                                                                                                                  

a więc pierwsza rzecz. przepraszam, że tak długo zajęło mi dodanie tego rozdziału. wiecie, koncert, szlaban i w ogóle. ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. macie bilety na koncert, wybieracie się? :)
druga rzecz, proszę Was o odwiedzanie i komentowanie mojego nowego bloga, chcę wiedzieć, że mam go dla kogo pisać. http://180degreez.blogspot.com :c
kocham Was i pod tym postem komentarze też mile widziane. <3.

jeszcze raz przepraszam, że tak długo. :*
do następnego rozdziału. <3.

11 komentarzy:

  1. swietny rozdział! czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny ten rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham twojego bloga! jest cuuudowny! czekam na 10 ! <3 dodaj jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział <3
    Ten blog jest genialllny! <3
    Nie mogę się doczekać następnego :)

    ZApraszam do mnie :)
    http://think-about-it-and-be-your-self.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! Kiedy następny rozdział ? Nie mogę się doczekać !! : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo *_*
    Pisz dalej <3
    Czekam na następny :3

    Mogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdziałach ? Proszę , proszę , prooooszę bardzo <3

    Mój tt : @Panda_Tommo

    OdpowiedzUsuń
  7. NN u mnie. BLOG ŚWIETNY < 3 http://nothing-like-us-with-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam dziś cały Twój blog, wszystkie rozdziały i strasznie mi się spodobał mam nadzieję, że jak najszybciej dodasz nowy rozdział.Jestem ciekawa co ona powie mu w pokoju, pewnie mu wszystko wygranie hahahah. Czekam i pozdrawiam
    Ania
    [life-is-danger] [this-is-unreal]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham... Zajebisty rozdział <3
    Jej monolog najlepszy... Ale koniec też <3

    OdpowiedzUsuń