wtorek, 9 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 11.


Wzięłam iPhona do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Było kilka minut po 12. Kto dzwonił? Bieber. No tak. Południe.
Trzymałam komórkę, wpatrując się w ekran. Nie odbieraj Jen, miej trochę godności. Przymknęłam powieki, w duchu błagając, żeby ten gnojek przestał dzwonić.
Uf... Bóg mnie posłuchał.
Albo i nie, bo mój telefon po kilku sekundach znów zaczął dzwonić.
I znowu.
Ponownie.
Cholera, 6 połączenie nieodebrane.
Dobra, to się robi nudne, wyłączam ten cholerny telefon.
Odłożyłam go na półkę, weszłam do łazienki ogarnąć się i przebrać w jakieś porządne ciuchy, po czym zeszłam na dół.
klik
-Cześć skarbie. - Zawołała moja mama z kuchni, kiedy stanęłam przy schodach i dodała: -Wyjątkowo ładnie dziś wyglądasz.
-Dzięki, mamuś. Ano i chcę ci podziękować, za to, jak się wczoraj zachowałaś. - Powiedziałam, siadając na krzesełku przy blacie i oparłam się na łokciach.
-Co masz na myśli? - Spytała moja mama, wylewając naleśnika na patelnię.
-No to, że uspokajałaś tatę, byłaś taka serdeczna i przede wszystkim za to, że nie zabiłaś Justina.
-Zachowałam się tak, jak każda matka powinna się zachować w takiej sytuacji. - Oznajmiła moja mama, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Może i tak, ale naprawdę ci dziękuję. Dzięki tobie nie wyszłam na idiotkę przed najpopularniejszym chłopakiem na świecie. A jeśli chodzi o te dwie wczorajsze sytuacje, na których nas przyłapałaś... To naprawdę była zabawa. Nie doszłoby do niczego nawet, gdybyś nam nie przerwała. Nie dałabym się tak łatwo poraz drugi. - Zaśmiałam się, biorąc łyk soku pomarańczowego, który podała mi mama.
-Spokojnie, skarbie, nie musisz się tłumaczyć, masz siedemnaście lat i takie rzeczy w tym wieku są normalne. Po prostu trochę się martwię. Nie chcę, żeby ten chłopak złamał ci serce. Pamiętasz co było ostatnio. Dochodziłaś do siebie ponad miesiąc. Nie jadłaś, siedziałaś zamknięta w swoim pokoju. - Odparła moja mama, podając mi talerz z kilkoma naleśnikami.
-Nie musisz się martwić, bo kończę tą znajomość. - Oznajmiłam bez emocji, wkładając do ust nabity na widelec kawałek naleśnika.
-Co? Jak to? Przecież jeszcze wczoraj całowaliście się, przytulaliście i w ogóle...
-Mamo. -Przerwałam jej. -Ten chłopak jest zakochanym w sobie dzieciakiem, który myśli, że może mieć każdą laskę. A ja zamierzam mu pokazać, że tak nie jest. Muszę mu tylko jakoś uświadomić, że to koniec i już nigdy się z nim nie zobaczę. No, na pewno nie z własnej woli.
-Kochanie... Może powinnaś się zastanowić? Wydaje się być odpowiedzialny i przede wszystkim zakochany w tobie. A ty chyba to odwzajemniasz. - Odparła moja mama, siadając naprzeciwko mnie.
-Odwzajemniam, czy nie... Związek z najpopularniejszym chłopakiem na świecie na pewno nie jest dobrym związkiem. Paparazzi, media... Wiesz ile pustych psychofanek chciałoby mnie zabić? O ile już tak nie jest. - Przewróciłam oczami, wkładając do buzi następny kawałek kolejnego naleśnika.
-Cokolwiek zrobisz, przemyśl to. Nie chcę, żebyś żałowała, bo ten chłopak naprawdę wydaje się fajny.
-Sama chciałabym w to wierzyć.. - Westchnęłam cicho, popijając jedzenie sokiem.
-Oj, skarbie. - Mama złapała moją dłoń i pogładziła jej wierzch kciukiem.
-Dlaczego tak bardzo starasz się uciec przed tym uczuciem? - Dodała.
-Kurczę. - Odłożyłam widelec na talerz i zabrałam rękę z uścisku mamy. -Dlaczego wszyscy wmawiają mi, że nie przyjmuję do siebie uczucia?
-A nie jest tak? - Spytała się, patrząc na mnie uważnie.
-Nie, mamo. Nie jest tak. Ja i Justin to... Bezsens no. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mogli być razem. Tych nagłówków w gazetach i bzdur na wszystkich stronach internetowych. Poza tym. Ten chłopak nie ma uczuć. Sława odebrała mu to wszystko. - Oznajmiłam nieco smutniej.
-Jen... Mimo wszystko chcę, żebyś to przemyślała. Może powinnaś z nim szczerze porozmawiać? Wyjaśnijcie sobie wszystko w cztery oczy. Rozmowa pomaga.
-Albo pogarsza...
-W najgorszym przypadku. Ale chociaż spróbuj, okej? - Spytała moja mama, gładząc mój policzek.
-Dobrze. Przemyślę sobie to wszystko i się z nim spotkam. - Wycedziłam niechętnie, ale szczerze. Nie mogłabym okłamać mojej własnej mamy.
-Pójdę na górę, chyba się zdrzemnę. - Oznajmiłam i wstałam.
-Jasne. Jak będziesz chciała pogadać, to będę tutaj, albo ewentualnie w swoim pokoju, bo muszę przejrzeć jakieś papiery.
*
Leżałam na brzuchu, przeglądając jakieś bzdurne strony w internecie. Dziwne.. Plotki o mnie i o Justinie ucichły. Weszłam na jakąś głupią stronę plotkarską i dosłownie mnie zamurowało. Justin był na zdjęciu z SELENĄ. Trzymali się za ręce. W dodatku zdjęcie było ewidentnie robione z zaskoczenia, a oni nie mieli o tym pojęcia. Ale to pikuś. Justin miał na sobie te same ciuchy, które miał wtedy, kiedy zabrał mnie na tę cholerną plażę. I zdjęcie zostało dodane tego samego wieczora. Nie, to na pewno przypadek... Może i uwierzyłabym w to, gdyby Justin chodził czasami w tym samym zestawie. Ale nie. Nie ma w internecie dwóch podobnych zdjęć z innych dni. Cholera. Teraz wszystko zaczyna do mnie docierać. Spotyka się ze mną, żeby odreagować po tej suce. Co za sukinsyn. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi i zanim zdążyłam coś powiedzieć otworzył je. Cholera. CHOLERA. Stał w nich nikt inny jak sam Bieber. Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik.
-Co ty tu robisz? - Warknęłam, wstając z łóżka.
-Nie odbierałaś, a przecież mieliśmy się spotkać. Potem miałaś wyłączony telefon, więc zacząłem się denerwować. - Oznajmił, uważnie mi się przyglądając.
-Nie, Justin. Celowo wyłączyłam komórkę. To chyba logiczne, że skoro nie odbierałam, to albo nie mogłam, albo nie chciałam z tobą rozmawiać. A skoro wyłączyłam telefon, to wręcz oczywiste, że nie miałam zamiaru odebrać.
-Dlaczego? Co się od wczoraj stało? - Spytał zdziwiony. Pewnie zaczynał kolejną grę.
-Ooo, nawet sobie nie wyobrażasz ile się rzeczy od wczoraj wydarzyło. - Zakpiłam, krzyżując ręce.
-To znaczy?
-Chociażby to, że twój przyjaciel Ryan zupełnie przypadkowo powiedział Maddie, że tęsknisz za Seleną i było ci baaardzo ciężko po rozstaniu z nią. Potem stałeś się innym człowiekiem, z problemami. A dzisiaj zupełnie przypadkiem zobaczyłam to zdjęcie. - Otworzyłam laptopa i odwróciłam go wstronę chłopaka, na co on zacisnął usta, podszedł do komputera i nerwowo go zatrzasnął.
-Nie masz pojęcia jak jest. A Chris po prostu za dużo mówi...
-Wiesz, Maddie też czasem sporo papla. - Zakpiłam, stając tuż przed nim. -I skoro nie mam pojęcia jak jest, to może mi powiedz? Bo mam wrażenie, że to co mówiłeś mi na plaży to bójda.
-Nie, Jen, to nie tak... - Próbował się wymigać, łapiąc mnie w talii.
-Puść mnie. - Syknęłam przez zaciśnięte zęby i zrzuciłam jego ręce z siebie. -Nie masz prawa mnie dotykać.
-A jeżeli ci wyjaśnię, to przestaniesz się złościć? - Spytał smutno, przechylając głowę na bok.
-To zależy, jak będą brzmiały twoje WYJAŚNIENIA. - Przeniosłam usta na jedną stronę twarzy, ponownie krzyżując ręce.
-A więc... Najpierw związek z Seleną był pomysłem jej managera. Dyktowano nam każdy ruch, uczyliśmy się na pamięć każdego gestu, słowa. Wszystkiego. Z czasem nas związek zaczynał być coraz bardziej naturalny, spotykaliśmy się częściej i nie mówili nam jak mamy się zachowywać. Pewnego dnia zaprosiłem Selenę na tę randkę w Staples Centre. To był jakiś dziwny impuls, ale chciałem poznać tą naturalną stronę tej dziewczyny. Zjedliśmy kolację i oglądaliśmy Titanica... No i wtedy zaiskrzyło między nami na poważnie. Pocałowałem ją pierwszy raz bez obecności kamer. I było naprawdę magicznie... Kiedy pod koniec filmu płakała na moim ramieniu. Potem nasz związek już nie był udawany i przyznaliśmy się do tego naszym ludziom. Ucieszyli się, że nie będzie to wyglądało tak sztucznie, jak wcześniej. Nasz prawdziwy związek trwał może ze dwa miesiące, a ja przez ten czas zdążyłem zakochać się do szaleństwa. Nie wyobrażałem sobie bez niej ani jednej minuty. Pewnego dnia weszły do internetu jakieś zdjęcia i ploty o mnie i o Rihannie. To było naprawdę wiarygodne, przez co Sel w to uwierzyła. Jej manager namówił ją do zerwania ze mną i skończyliśmy oficjalnie nasz związek. Ale to było pod koniec zeszłego roku. Miałem na początku problemy, ale już jest okej. Ogarnąłem się, nawet byłem kilka razy u psychiatry. A jeżeli chodzi o to zdjęcie... Jest z tyłu, prawda? To nie jest Selena, tylko moja matka, Jen. Możesz się jej o to zapytać. To jest chyba najlepsza plota z jaką miałem do czynienia. - Zaśmiał się, podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Powiedziałam, żebyś mnie kurwa nie dotykał. - Warknęłam, wyrywając się.
-Shawty, przepraszam, wyjaśniłem ci już wszystko. - Justin posmutniał i ponowie się do mnie zbliżył.
-Po pierwsze, nie nazywaj mnie tak do jasnej cholery... A po drugie. Wtedy na plaży skłamałeś, więc skąd mam wiedzieć, że teraz nie kłamiesz?
-Jen, nie kłamię. I mogę ci przysiąc, że NIC już nie czuję do Gomez. NIC. - Zapewnił, a mi nie wiem dlaczego, trochę ulżyło. Patrzył mi w oczy i nie wyczułam ani trochę kłamstwa w jego spojrzeniu i słowach.
-Dobrze... - Odparłam po chwili, ciężko wzdychając.
-A więc dasz się wyciągnąć z domu? - Jego oczy momentalnie rozbłysły, a na twarzy zagościł uśmiech.
-Nie. - Rzuciłam i wydęłam usta.
-Co? Jak to? Jen, proszę! To nawet nie musi być randka, jeśli nie chcesz. Ale wszystko, dosłownie wszystko jest już naszykowane. Nie daj się prosić! - Powiedział smutnym głosem i ponownie chwycił moje dłonie.
-No, okej.
-Jeeest! - Krzyknął, dosłownie mnie zgniatając swoim uściskiem. -Więc chodźmy. - Dodał i pociągnął mnie na dół.
-Pani Stewart. - Odezwał się Justin, kiedy weszliśmy do salonu, w którym siedziała moja mama.
-Tak? - Uśmiechnęła się, zdejmując z twarzy okulary i odkładając na bok książkę, którą właśnie czytała.
-Mógłbym zabrać Jennifer na kolację? Obiecuję, że odstawię ją do domu w całości! - Zaśmiał się, na co moja rodzicielka zrobiła to samo. Cholera, jaki on miał wpływ na ludzi.
-Jasne, nie ma sprawy. Ale przyprowadź ją nie później niż po drugiej. - Odparła z uśmiechem, zakładając okulary z powrotem i wracając do czytania. Po drugiej? Po DRUGIEJ!? Nie wierzę. Mi nie pozwalała wracać nawet po dziesiątej. Co jest z tą kobietą? To znaczy nie mam do niej pretensji, czy coś, no ale... Ugh.
-Do widzenia! - Krzyknął Justin, kiedy staliśmy już przy drzwiach.
-Bawcie się dobrze! - Odkrzyknęła moja mama, po czym oboje wyszliśmy.
*
-Gdzie jedziemy? - Spytałam, nie mogąc wytrzymać napięcia, które rosło w aucie z każdą chwilą.
-Musisz wszystko wiedzieć? - Odparł Biebs, patrząc na mnie ciekawskim wzrokiem.
-Tak. - Stwierdziłam krótko, przeglądając się w lusterku.
-No to masz problem, słonko. - Uśmiechnął się i wrócił do obserwowania drogi przed nami.
Nienawidzę niespodzianek. W dodatku było już ciemno, więc znów nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy w obecnej chwili.
Westchnęłam dość głośno, bawiąc się kosmykiem włosów.
-Bądź cierpliwa. - Zaśmiał się Justin i potrząsnął głową w celu ułożenia włosów. Znowu zapomniał o czymś takim jak żel, bo śmiesznie sterczały na wszystkie strony. Zachichotałam pod nosem, uważnie mu się przyglądając.
-Co jest takie śmieszne? - Zwrócił się do mnie z poważną miną.
-Ty.
-Co masz na myśli?
-Ciebie.
-Rozwiń to.
-Ty jesteś śmieszny.
-Tyle zdołałem zrozumieć. Powiedz mi dlaczego?
-Twoje włosy śmiesznie stoją.
-Nie tylko włosy.
Czy on coś właśnie zasugerował?
-Nie, w sumie to ŚMIESZNIE stoją mi tylko włosy.
-O czym mówisz?
-Nie udawaj głupiej.
-Nie muszę udawać.
-Musisz, bo przecież nie jesteś głupia.
-Nie?
-Nie. Jesteś inteligentna. Przynajmniej tak mi się wydaję. Ale nie. W sumie to jestem pewien, że tak jest.
-Możliwe.
-Więc powinnaś zrozumieć moją aluzję.
-Zrozumiałam.
-Więc chcesz poznać Jerry'ego? - Puścił mi cwaniacki uśmiech, spojrzał się na moje krocze, po czym oblizał usta.
-Jesteś obleśny. I lepiej się zamknij, bo pojedziesz sobie na miejsce-niespodziankę sam. - Oznajmiłam, patrząc na niego spode łba, czym najwyraźniej go uciszyłam, bo przez resztę jazdy nie odezwał się ani słowem.
Kilka minut przed dziesiątą stanęliśmy na jakimś parkingu, co zdołałam ogarnąć przez światła dookoła. Zaraz stanie się coś, coś co nie będzie zwykłym cosiem. Tak mi podpowiadała intuicja, nie czepiajcie się. Jestem tylko człowiekiem.
Justin wysiadł, obszedł auto dookoła, otworzył mi drzwi i podał mi rękę. Westchnęłam cicho i wysiadłam z samochodu przy jego pomocy.
-Zamknij oczy. - Zwrócił się do mnie, stając za mną i zakrywając mi oczy.
-Nie, Biebs, nie bawię się w to. - Oznajmiłam, zdejmując z siebie jego ręce.
-Jak mnie właśnie nazwałaś? - Zaśmiał się, odwracając mnie ku sobie.
-Biebs? Co w tym dziwnego? - Zdziwiłam się, bo naprawdę nie dostrzegałam nic w tym dziwnego.
-To miłe. Zwykle nazywasz mnie tak szorstko... Bieber, albo Justin. A teraz w dodatku tak słodko to zaakcentowałaś. - Odparł Justin i ujął moją twarz, delikatnie przybliżając do niej swoją.
-Zrób to no! - Rzuciłam, łapiąc go za tył głowy i mocno ją do siebie przyciągnęłam. Namiętnie wpiłam się w jego usta, cały czas trzymając ręce w jego włosach i zaczęłam delikatnie pogłębiać pocałunek, ale kiedy poczułam, że jego język próbuje wtargnąć do mojej buzi odsunęłam go od siebie i jeszcze raz delikatnie go cmoknęłam.
-Reszta później. - Oznajmiłam. -Oczywiście jeżeli pozytywnie mnie zaskoczysz. A teraz chodźmy. - Zaśmiałam się, odwróciłam się tyłem do niego i położyłam jego dłonie z powrotem na swoich oczach.
-Jesteś nieprzewidywalna. - Sapnął i zaczęliśmy poruszać się powoli do przodu.
Szliśmy wolno przed siebie, a ja co jakiś czas próbowałam dojrzeć coś przez jego palce, ale niestety było za ciemno. W pewnej chwili Justin otworzył nogą jakieś drzwi, po czym zaczęliśmy wchodzić na górę po schodach. Po jakichś dziesięciu minutach w końcu doszliśmy gdzieś, usłyszałam jak Biebs zamyka za nami drzwi, pewnie też nogą i zdjął ręce z moich oczu. Jak mniemam znajdowaliśmy się na dachu jakiegoś drapacza chmur, bo kiedy spojrzałam w górę, niebo zdawało się być na wyciągnięcie ręki. Obejrzałam się dookoła i moim oczom ukazał się czerwony koc, a wokół niego świeczki, płatki róż, poduszki i kosz piknikowy. Zrobiłam kilka kroków w przód, zatrzymując się przy barierce. Dobra, jeżeli widok z mojego okna był cudowny, to teraz byłam w niebie. Faktycznie byliśmy na dachu wieżowca, bo widziałam CAŁĄ panoramę nie tylko Hollywood. Poczułam, jak Justin kładzie na mojej talii swoje ciepłe dłonie, więc odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na jego ramieniu.
-Potrafisz zaskoczyć człowieka. - Westchnęłam cicho, obejmując go rękami tak mocno jak tylko mogłam.
-Mam nadzieję, że masz na myśli pozytywne zaskoczenie. - Szepnął Justin, składając na mojej szyi krótki pocałunek.
-Jak najlepsze. - Odparłam, odwracając się przodem do niego.
-Teraz dostanę swoją nagrodę? - Spytał słodkim tonem i przygryzł delikatnie dolną wargę.
-Wiesz... Głodna Jen nigdy nie da ci tego, co może ci dać najedzona Jen. - Oznajmiłam poważnym tonem, na co Biebs jakby nad czymś pomyślał.
-No tak. Dzięki, że mi przypomniałaś. Bo sama wiesz, że przy tobie zapominam o całej rzeczywistości. - Zaśmiał się, pociągnął mnie za rękę i oboje usiedliśmy na poduszkach.
Nic nie mówiąc, wyjął z koszyka dwa talerze i nałożył na nie po porcji spaghetti. Mmm. On chyba naprawdę czytał w moich myślach. Oblizałam usta i zabrałam się za konsumpcję. Nie dziwcie mi się, byłam naprawdę głodna.
-Smacznego, skarbie. - Zwrócił się do mnie Justin, zabierając się za swój posiłek.
-Smacznego, Biebs. - Powiedziałam i mrugnęłam do niego.
W pewnej chwili chłopak przestał jeść i odłożył talerz.
-Hm? - Mruknęłam z zapełnionymi ustami.
-No chyba sobie nie odmówimy takiej okazji. - Zaśmiał się, patrząc raz na makaron, raz na mnie. Załapanie o co mu chodzi zajęło mi dość dużo czasu.
-Ty to masz pomysły. - Uśmiechnęłam się łobuzersko, nawijając na widelec jedną kluskę. Kluskę. Jak to śmiesznie brzmi. Dobra, mózgu, zamknij się.
Włożyłam sobie końcówkę makaronu do ust. Justin zrobił to samo. Zaczęłam powoli wciągać ją do ust, starając się opanować wybuch śmiechu. Zacisnęłam powieki, aby nie zepsuć tak pięknej chwili. W pewnej chwili poczułam, jak moje usta zatrzymały się na ustach Biebsa. Ugryzał makaron i rozłączyliśmy się, wracając do swoich poprzednich pozycji. Dobra. Pękłam i zaczęłam śmiać się na cały głos.
-Co jest takie śmieszne? - Spytał Justin, wyglądający, jakby miał zaraz wybuchnąć.
-Robiłam takie coś pierwszy raz w życiu. - Oznajmiłam, nabierając poważny ton. I wtedy oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
-Wiesz, że ja też? - Odparł Justin, nie mogąc opanować śmiechu.
*
Kiedy skończyliśmy jeść główne danie, Biebs sięgnął do koszyka i wyjął truskawki w czekoladzie.
-Czytasz mi w myślach. - Cholera, powiedziałam to na głos.
-Lubisz truskawki w czekoladzie? - Spytał Justin, poruszając teatralnie brwiami.
-Uwieeelbiam. - Przeciągnęłam słodko, na co chłopak znacznie się do mnie przybliżył.
-No to masz. - Powiedział, wkładając mi jedną truskawkę do ust.
-Ubrudziłaś się czekoladą. - Spoważniał. -Pozwolisz, że się tym zajmę. - Dodał, przejeżdżając opuszkiem palca wzdłuż moich ust, po czym złożył na nich delikatny pocałunek.
-Już nic nie ma. - Uśmiechnął się i wpił się z zapałem w moje wargi.
Pogłębiłam pocałunek, pozwalając mu wejść językiem do moich ust. To był chyba najgorętszy pocałunek w całym moim życiu. Nie żartuję.
Justin delikatnie położył mnie na kocu, a sam lekko na mnie naparł, jedną ręką podpierając się na łokciu, a drugą trzymając na moich plecach. Coraz bardziej czułam, jak jego ciało łączyło się z moim, zmniejszając odległość pomiędzy nami. W pewnej chwili chłopak leżał na mnie całym swoim ciałem, aczkolwiek nie czułam ciężaru, bo wciąż opierał się na łokciu. Wyjął rękę spod moich pleców i delikatnie wsunął ją pod moją bluzkę, gładząc mnie po talii. Mruknęłam cicho, na co Justin uśmiechnął się przez pocałunek, zaczynając powoli podwijać moją bluzkę do góry. Podniosłam się, umożliwiając mu zdjęcie jej ze mnie do końca.
Kiedy zostałam już w samej bieliźnie, oczy Biebsa zawiesiły się na moim dekolcie.
-Mrr.. - Zamruczał i pocałował mnie...pomiędzy obojczykami. Nie wiem jak inaczej nazwać to miejsce.
-Kocie... - Szepnęłam cicho, wplatając palce w jego włosy, kiedy całował mnie po dekolcie. Delikatnie dociskałam go do siebie, a on muskał każdy kawałek mojego ciała. Przejechałam przez koszulkę po jego torsie i jednym ruchem ją z niego ściągnęłam, odrzucając gdzieś za siebie. Przygryzłam wargę, kiedy moim oczom ukazał się jego wyrzeźbiony brzuch i klatka piersiowa. Zauważając to, zaśmiał się i delikatnie pocałował mnie w czoło, po czym wrócił do poprzedniej czynności. Ponownie przejechałam po jego torsie, tym razem nagim i zatrzymałam się przy gumce od jego bokserek. W normalnym przypadku zatrzymałabym się przy pasku od spodni czy coś, ale on nosił spodnie w połowie ud, więc co tu się dziwić. Przejechałam delikatnie palcami po jego czułym miejscu, ale Justin chwycił moją rękę i pociągnął ją do góry.
-Starczy. - Wymamrotał, chyba próbując uspokoić swój oddech i nadal lekko na mnie napierając.
-Starczy czego? - Spytałam niezadowolona z jego poczynań.
-Jen, nie mogę ci tego zrobić. Nie teraz.
                                                                                                                  
pierwsza sprawa.. wybaczcie,że tak długo,ale mam wrażenie,że nikt już nie czyta tego bloga..
druga sprawa.. zapraszam na moje drugie opowiadanie http://180degreez.blogspot.com
trzecia sprawa..
Belieberki!
Potrzebna Wasza pomoc!
Chcę zrobić duży materiał o najfajniejszych dziewczynach, jakimi są polskie Beliebers. Pilnie potrzebne mi są historie Waszej fascynacji Justinem oraz przygód związanych z łódzkim koncertem. Będziecie miały super pamiątkę i satysfakcję. Proszę, zgłaszajcie się na mojego e-maila (madziab0705@wp.pl), wpisując jedynie swoje imię, a ja w odpowiedzi powiadomię Was o szczegółach przedsięwzięcia.
Jeśli pomożecie zrealizować mi ten pomysł, to gwarantuję, że zebrany materiał trafi do samego Justina Biebera.
Magda.:)
proszę Was,zgłaszajcie się do tego. to fajna sprawa.:)
czwarta sprawa.. 10 komentarzy - następny rozdział.:)
piąta sprawa..FOLLOWUJEMY NA TWITTERZE @jbsgirlonfire

nie dociera do mnie,że Justin stał metr ode mnie. BOŻE. to już ponad dwa tygodnie..

15 komentarzy:

  1. Kocham ten blog :D Boski rozdział *o* Pisz dalej, bo nie mogę się doczekac następnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział już nie mogę doczekać się następnego mam nadzieję że dodasz szybko:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem co dalej będzie dodawaj szybko ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię twojego bloga świetnie się go czyta rodział super czekam jak dalej rozwiną się dalej losy bohaterów mam nadzieję że nie skończysz tego bloga szybko bo naprawde masz talent do pisania

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodawaj szybko nexta

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubie twojego bloga dodaj szybko następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Superrrrrrrrrrrr, rozdzałek

    OdpowiedzUsuń
  9. mEGA jest twój blog pisz następny bo nie wiem co zrobi Justin i czy na serio ją kocha czy tylko chce zrobić na złość Selenie i co z Jennifer czy ona go kocha pilss dodaj szybko

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja tu jestem : D super notka jak zawsze, szkoda że nie ma oczami Jusa ale nadal jest fantastycznie ^.^ i czekam na jakieś słodkie akcje haha, najbardziej czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak to tego nikt nie czyta ? Zobacz ile jest komentarzy pod tym rozdziałem. Jak historia jest ciekawa to się ją czyta, a Twoja taka jest, więc nie mazgaj się i nie mów,że nikt nie czyta, bo zawsze jakaś garstka przeczyta ;) Jedną z osób bd ja :D . Co do rozdziału to ... JEST MEEGAAA <33 trochę końcówka mnie rozczarowała, ale spoko , bo dodaje dreszczyku emocji :D czekam na następny. Buźźki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeezu! Cuudowny rozdzial! Pisz nastepny! *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski czekam na nn informuj mnie o nn na twitterze @maja378

    OdpowiedzUsuń