sobota, 1 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 18.

-Prze... - Zaczęłam, ale kiedy odwróciłam się, dosłownie odebrało mi mowę.
Kto właśnie stał przede mną? Harry Styles. Tak. Harry Styles. Nie żartuję. -praszam... - Dokończyłam, przełykając ślinę.
-Nic się nie stało. - Uśmiechnął się do mnie lokaty, po czym uniósł głowę i spojrzał na Justina, który podszedł do mnie i objął mnie w pasie od tyłu.
-Harry.. - Wycedził Jus, a ja czułam jak jego ręce coraz mocniej zaciskają się na moim ciele.
-Miło cię widzieć. - Z twarzy Stylesa nie schodził uśmiech.
-No. - Przytaknął mój chłopak, przewracając oczami.
-Ja jestem Jen. - Palnęłam, ni stąd ni zowąd, podając chłopakowi rękę.
-Ja Harry. - Ścisnął moją dłoń, lekko nią potrząsając.
-To niesamowite, że mogę cię poznać. Co tu robisz? - Uśmiechnęłam się jak idiotka, zdejmując z siebie dłonie Justina.
-Przyjechałem do kumpla. - Mrugnął do mnie, na co Biebs stanął tuż obok mnie.
-Powinieneś już iść. - Syknął, obejmując mnie ramieniem.
-Nie, chętnie poznam bliżej Harrego. - Spojrzałam się na mojego chłopaka, a on skarcił mnie wzrokiem, przez co uświadomiłam sobie, że powinnam się już zamknąć.
-Wiecie co... Ja pójdę do cienia trochę odpocząć. Harry, miło było cię poznać. Justin, będę czekać na ciebie. - Uśmiechnęłam się blado i odeszłam.
*Oczami Justina*
-Popieprzyło cię, Styles? - Warknąłem, przysuwając się do chłopaka.
-Hm? - Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, cofając się nieco.
-Dlaczego, do kurwy nędzy, przystawiasz się do mojej dziewczyny? - Zgromiłem go wzrokiem, na co on się chamsko zaśmiał.
-Słuchaj, stary. To ona na mnie wpadła, nie? Jest słodka, ale nie zamierzam ci jej zabrać. - Uśmiechnął się kpiąco i potrząsnął głową.
-Nie miałbyś szans.
-Jesteś zbyt pewny siebie, Bieber.
-Kurwa, Styles. Ta dziewczyna jest wszystkim co mam i odpierdol się od niej.
-Spoko. Zatrzymaj sobie swoją, Jennifer. - Syknął ze sztucznym uśmiechem, odwrócił się i odszedł.
Kurwa. Jeszcze tego mi brakowało.
*
-Co się stało? - Spytała Jen, kiedy usiadłem na ręczniku obok niej.
-Nic. - Odparłem, starając się uśmiechnąć naturalnie.
-Justin... - Dziewczyna położyła dłoń na moich plecach.
-No nic. Po prostu ten dzieciak chwilami doprowadza mnie do szału. - Przewróciłem oczami, kładąc się na ciepłym piasku.
-Nie przejmuj się. Jest popularny, lecą na niego wszystkie laski, za dużo sobie pozwala. - Spojrzała się na mnie podejrzliwie.
-Czy ty mi coś insynuujesz? - Uniosłem demonstracyjnie brwi, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Dzieciaki, zbierajcie się powoli, trzeba już wracać. - Odparła moja mama, podając nam nasze puste torby.
-Jasne. - Odburknąłem, zabierając się za pakowanie rzeczy.
*
Baby, baby, baby, ohhhh!
Like baby, baby, baby, ohhhh!
Usłyszałem śpiew Jen, dochodzący z mojego pokoju i bez dłuższego zastanowienia udałem się do niej.
Stanąłem w drzwiach, dokładnie jej się przyglądając.
Baby, baby, baby..
Kontynuowała, wyginając się na łóżku. Miała na sobie słuchawki, przez co nawet nie ogarnęła, że ją obserwuję.
Podszedłem do niej po cichu, delikatnie zdejmując jej słuchawki i zaśpiewałem, twarzą 'do góry nogami':
I thought you'd always be mine, mine..
Po czym złożyłem na jej ustach krótki pocałunek.
Dziewczyna odłożyła iPoda i pociągnęła mnie na łóżko.
-Nudzę się. - Jęknęła, robiąc smutną minę.
-To dobrze. - Zacząłem, łapiąc ją za ręce. -Bo mam zamiar zabrać cię na kilka dni do Paryża.
-Co!? - Pisnęła zszokowana, rozchylając usta.
-To co usłyszałaś. Dzwonił do mnie Scooter i powiedział, że zapraszają mnie na wywiad na żywo do jakiegoś programu telewizyjnego. Zostawił mi ostateczną decyzję, co jest jednoznaczne z tym, że to ty masz zadecydować. - Oznajmiłem, uśmiechając się.
-Nie, Justin. To... Ja nawet nie mam ze sobą ciuchów. - Odparła zdezorientowana, po czym podniosła się na nogi.
-Skarbie, to nie będzie problem. - Wstałem za nią, obejmując ją w talii. -To co? To może być świetna przygoda. - Oparłem podbródek na jej ramieniu, a ona głowę o moją.
-Czy ja wiem... - Westchnęła, kładąc dłonie na moich.
-Proszę. - Szepnąłem, przytulając ją jeszcze mocniej.
-Kiedy wyjeżdżamy? - Spytała, na co obróciłem ją przodem do siebie.
-Dzisiaj!
*Oczami Jennifer*
Siedziałam skrzyżnie na łóżku, obserwując Justina, który pakował nasze rzeczy.
-Zaledwie kilka miesięcy temu wyjechałam z Europy i już muszę do niej wracać. - Odparłam, robiąc balona z gumy.
-To źle? - Spytał szatyn, wciskając ostatnią parę butów do torby.
-Nie. - Odpowiedziałam krótko, wstając z łóżka.
-Byłaś już w Paryżu? - Zwrócił się do mnie, zapinając walizki.
-Jak miałam cztery latka. - Zaśmiałam się, podchodząc do niego.
-Musiałaś być wtedy bardzo słodka. - Dotknął moich policzków, które na sto procent oblał właśnie rumieniec.
-Podobnie jak ty. - Odparłam, przygryzając dolną wargę.
-Zbieramy się? - Spytał, podnosząc z ziemi torby.
-Jasne... - Spuściłam wzrok, wzdychając cicho.
-Coś nie tak? - Stanął w drzwiach i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. No cóż, najwyraźniej zauważył, że nie wszystko jest okej.
-To wszystko dzieje się tak szybko. - Skrzywiłam się, popychając go do przodu.
-Przyzwyczaj się. - Mruknął, po czym oboje udaliśmy się do salonu.
*
-Uważajcie na siebie w tym Paryżu. - Zaczęła Pattie. Widać było po niej, że jest lekko poddenerwowana. -Francuzi bywają naprawdę dziwni. Wiem to ze swojego doświadczenia. A, no i oczywiście ubierajcie się stosownie do pogody. Podobno jest tam teraz bardzo zimno jak na tę porę roku. O kurczę, byłabym zapomniała... - Wzięła głęboki wdech. -Pamiętajcie o zabezpieczeniach.
-Mamo! - Jęknął Justin, przewracając oczami.
-Przepraszam. - Uniosła ręce w geście obrony, po czym podeszła do mnie. -Bardzo żałuję, że nie możemy spędzić więcej czasu razem. Naprawdę było miło cię poznać. Mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz. - Przytuliła mnie i szepnęła: -Pilnuj go w tej Francji.
*
Gdzie się znajdowaliśmy w obecnej chwili? Na jakimś zadupiu, polu, wokół nie było NIC.
Justin wpatrywał się w niebo, jakby na coś czekał.
-Możesz mi w końcu wyjaśnić, co my tu robimy? - Spytałam, wyrywając go z amoku.
-Co? A. Czekamy na samolot. - Oznajmił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Słucham?
-Co w tym dziwnego?
-Wiesz, wydawało mi się, że na samoloty czeka się na lotnisku.
-Nie prywatne.
-Prywatne?
-Przestań zadawać tyle pytań.
*
Po jakichś dziesięciu minutach czekania, na niebie pojawił się mały obiekt. Powoli zaczął zbliżać się do nas, aż w końcu wylądował kilka metrów obok.
Z samolotu wysiadł Scooter i jakiś łysy koleś. Justin przybił z nimi piątki, po czym podszedł do mnie, wziął ode mnie torbę i udał się do środka.
-Będziesz tak stała? - Wychylił się zza drzwi, patrząc na mnie jak na kretynkę.
Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili i tylko cicho westchnęłam.
Bez słowa udałam się do samolotu, a w środku usadowiłam się w jednym z foteli obok Justina.
-Nie bądź taka zdziwiona, jestem gwiazdą. - Zaśmiał się, zabierając z półki jedną z gazet.
-Ta... - Uśmiechnęłam się blado i postanowiłam wyjąć z torby iPoda.
Teraz tylko muzyka była w stanie ustabilizować moje emocje.
*
Obudziłam się bezczelnie przygnieciona czyimś ciężarem.
-Co jest... - Jęknęłam, otwierając zaspane oczy.
Bieber siedział na mnie okrakiem, wgapiając się w moją jeszcze śpiącą twarz.
-Nic. Po prostu zaraz będziemy w Paryżu. - Oznajmił obojętnie, kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.
-Aha. - Kiwnęłam głową i dodałam nieco głośniejszym tonem: -Ale nie musisz na mnie siedzieć.
-A, jasne. - Mruknął, przerzucając się na siedzenie obok.
-Kiedy masz ten wywiad? - Spytałam, obracając się w jego stronę.
-Pojutrze. - Odparł z szerokim uśmiechem.
-Czego się tak szczerzysz? - Burknęłam z udawanym oburzeniem.
-Będziemy mieli dla siebie dwa dni. Dwie całe doby. Sami. - Uśmiechnął się łobuzersko, poruszając teatralnie brwiami.
-Nie ekscytuj się tak. - Odrzekłam lekko wrednym tonem, wracając do poprzedniej pozycji.
*
Po jakiejść godzinie dotarliśmy do hotelu, który był naprawdę wyjątkowym hotelem. Był to hotel George V Four Seasons. Jego wnętrze wyglądało jak wnętrze jakiegoś pałacu.
Zostaliśmy z Justinem zaprowadzeni na górę do apartamentu, gdzie od razu rozpakowaliśmy swoje rzeczy i polegliśmy zmęczeni na łóżku.
-Niesamowity hotel. - Westchnęłam, obracając się na brzuch i wkładając ręce pod głowę.
-Prawda? - Justin zaśmiał się, kładąc dłoń na moich plecach.
-Głupio się czuję tak cię wykorzystując. - Wypuściłam powietrze w poduszkę i przygryzłam wargę.
-Nie wykorzystujesz mnie, głupku. - Odparł chłopak przenosząc się na mnie, po czym dodał: -Pewnie jesteś obolała po podróży?
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak baaardzo. - Westchnęłam cicho, przeciągając słodko zdanie.
-I pewnie przydałby ci się masaż. - Dodał, podsuwając do góry moją bluzkę i przejeżdżając dłońmi po moich plecach, co spowodowało, że przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Rozluźnij się. - Szepnął chłopak i zaczął masować mój kark.
Delikatnie uciskał każdą część mojego ciała, przyśpieszając i spowalniając poszczególne ruchy. Czułam się jak w niebie. Powoli odpływałam, ale niestety coś znów musiało przerwać naszą piękną chwilę. Do naszego pokoju hotelowego wparował Scooter.
-Justin, twój wywiad został przełożony na jutro... - Oznajmił, ale kiedy zauważył, że przerwał nam TO, podrapał się po głowie.
-Kurwa, stary, nie wiesz od czego jest dzwonek przy drzwiach? - Warknął speszony Biebs, schodząc się ze mnie i stając przed mężczyzną.
Ja tylko westchnęłam cicho i również podniosłam się z łóżka, zabierając z szafki jakieś luźne ciuchy.
-Pójdę się wykąpać. - Odparłam, wyminęłam ich i udałam się do łazienki.
Faktycznie cały czas ktoś nam przerywał i tym razem moja cierpliwość się wyczerpała. Dopiero teraz tak naprawdę dotarło do mnie dlaczego Justin tak bardzo się o to złościł. Byliśmy pierwszy raz sami, ale ktoś oczywiście musiał nam to przerwać. Eh...
*
Wyszłam z łazienki ubrana w bieliznę i koszulkę Biebsa. Chłopak leżał na łóżku, wgapiając się bez celu w sufit. Usiadłam obok niego, podpierając się jedną ręką.
-Nie przejmuj się, Jay. - Odparłam i delikatnie przejechałam opuszkiem palca po jego ramieniu.
-Nieważne. - Burknął, odwracając się tyłem do mnie.
O co tu chodzi? Próbuję go pocieszyć, być miła, a on jest taki obojętny.
-Jasne. - Mruknęłam, przewracając oczami, zgasiłam lampkę i położyłam się również tyłem do niego.
Nigdy nie zrozumiem tego chłopaka.
                                                                                                                  
uh nasz kochany Biebs jest trochę bipolarny,czyż nie?;)
a poza tym,spodziewaliście się Harrego? ja nie,haha.

jak Wam minął dzień dziecka?
jakieś fajne prezenty?:D

jak postaracie się szybko z komentarzami i wyświetleniami to wstawię rozdział jeszcze w tygodniu,bo już mam prawie gotowy.
dziękuję Wam,kocham bardzo.♡.
do następnego.:*

11 komentarzy:

  1. jejku ! jestem ciekawa czemu on się tak naburmuszył, bo przecież on nic złego nie zrobiła, a burknął na nią ;/
    cóż czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. proooosze dawaj kolejnyyy kocham tego bloga dawaj jak najszybciej :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy oni sie wkoncu przelecą xd ???? hahah no dawaj kolejnyy :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dziecka.... Moi rodzice wraz z młodszą siostrą pojechali do Włoch a dokładnie Wenecjii a ja wraz z młodszym bratem zostałam w domu z babcią więc nie miałam żadnego dnia dziecka :( dziś wracają i będą prezenty no ale ten rozdzaił to wymarzony prezent i uwielbiam tego bloga love this blog <3 pozdrowienia Anonimka ;****

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah ... Ja se czytam ten rozdział i nagle Harry a , ja pisnełam na cały dom "CO?!" Hhahah ... Rozdział zajebiszty !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nexxxt bo nie mogę się już doczekać bardzo lubię czytać tego bloga ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam czytać tego bloga i polecam go innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. super :** czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. nawet czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń