poniedziałek, 10 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 20.

W TYM ROZDZIALE WSZYSTKO DZIEJE SIĘ O WIELE SZYBCIEJ NIŻ ZWYKLE,WIĘC NIE MIEJCIE DO MNIE O TO PRETENSJI.:)) NIE MIAŁAM JAK TEGO ROZWINĄĆ.
-
-
'Nic mnie z nią nie łączy... Nic nigdy mnie z nią nie łączyło...' Jego słowa brzmiały w mojej głowie, sprawiając mi coraz większy ból.
-No a to przemówienie w MTV? - Spytał mężczyzna.
-Prima aprilis. - Zakpił Justin, przewracając oczami.
To na pewno jest sen.
Właśnie utwierdziłam się w przekonaniu, że karma naprawdę istnieje.
Przeklinam dzień, w którym zdobyłam bilety na koncert tego kretyna.
Bez dłuższego namysłu wyjęłam z kieszeni komórkę i zadzwoniłam pod numer, który zostawił mi Harry.
-Przyjedź pod hotel. - Odparłam łamiącym się głosem i rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
Gorączkowo zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby, nie zwracając uwagi na to, jaki bałagan w tym momencie robiłam. Chciałam się stąd po prostu wydostać i nie patrzeć na nic, co związane było z tym dupkiem. Wykorzystał mnie, a ja głupia wierzyłam mu w każde słowo, które mówił.
*
Wyszłam przed hotel, gdzie czekał Harry, oparty o swój wóz. Kiedy mnie zobaczył, wziął ode mnie torbę, a ja w tym czasie wsiadłam do auta.
Kilka sekund później, chłopak wszedł do auta od strony kierowcy.
-Jen... - Zaczął, ale przerwałam mu, nie chcąc słuchać jego słów, które najprawdopodobniej doprowadziłyby mnie do płaczu.
-Po prostu zabierz mnie do domu. - Odparłam smutno, opuszczając głowę w dół.
-Jasne. - Mruknął Harry i odpalił silnik.
Resztę podróży spędziliśmy w całkowitej ciszy.
*
-Na pewno dasz sobie radę sama? - Spytał Styles, kiedy stanęliśmy przed lotniskiem.
-Nie mam dwóch lat. Nie będziesz zostawiał chłopaków z powodu jakiejś przypadkowej dziewczyny. - Odparłam, patrząc przed siebie.
-Nie jesteś przypadkową dziewczyną.
-Nieważne. - Pokręciłam głową i ruszyłam do wejścia.
-Czekaj. - Usłyszałam za sobą głos Harrego.
-Tak? - Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego pytająco.
-Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. - Uśmiechnął się i podszedł do mnie. -Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną. - Dodał, przytulając mnie do siebie.
-Na mnie czas. - Westchnęłam, odsuwając się od niego.
*Oczami Justina*
Wróciłem do hotelu z nadzieją na to, że Jennifer pomoże mi się rozluźnić po ciężkim dniu. Otworzyłem drzwi od apartamentu i zacząłem powoli kierować się do jego głównej części. Po całym pomieszczeniu porozrzucane były ubrania i inne dziwne rzeczy. Wszedłem po drodze do łazienki, w której również panował istny chaos. Następnie dotarłem do salonu. Szafki były porozwalane, pościel leżała obok łóżka, a na podłodze był jeszcze większy bałagan niż w przedpokoju.
-Jennifer, skarbie? - Powiedziałem donośnym tonem, rozglądając się po pokoju.
-Wróciłem! - Kontynuowałem próby odnalezienia dziewczyny.
Co tutaj się stało?
Zajrzałem do komody. Torba Jennifer zniknęła. Reszta jej rzeczy również. Po krótkim namyśle, postanowiłem udać się do recepcji i zapytać o nią.
*
Stanąłem przed ladą, dzwoniąc dzwonkiem.
-W czym mogę pomóc, sir Bieber? - Podeszła do mnie uśmiechnięta blondynka w bordowej marynarce.
-Czy widziała może pani ciemną, szczupłą dziewczynę niższą ode mnie, z długimi włosami...
-Chodzi panu o Jennifer Stewart? - Przerwała mi, sprawdzając coś w komputerze.
-Tak. - Kiwnąłem twierdząco głową, opierając się o ladę.
-Wymeldowała się z naszego hotelu jakąś godzinę temu. - Oznajmiła kobieta, szeroko się uśmiechając.
Co do chuja?
-Jak to wymeldowała się? - Otworzyłem usta, patrząc na nią zdezorientowanym wzrokiem.
-Normalnie. Może powinien pan do niej zadzwonić? - Zasugerowała, wskazując na moją kieszeń.
-Tak. Dobry pomysł. Dziękuję za pomoc. - Rzuciłem i oddaliłem się od recepcji na kanapy.
Wybrałem numer Jen, po czym przyłożyłem telefon do ucha.
Abonent nieosiągalny.
Nie wiem co się właśnie działo, ale ta cala sytuacja zaczynała mnie nieco niepokoić...
*Oczami Jennifer*
-Jen...? - Moja mama stanęła w drzwiach i jakby skamieniała. Otworzyła szeroko usta, nie dowierzając w to, że właśnie przed nią stałam.
-Hej mamo. - Uśmiechnęłam się blado i otworzyłam ramiona, dając jej znak, żeby mnie przytuliła.
-Boże, skarbie, co ty tu robisz? - Spytała, mocno mnie do siebie przyciskając.
-To długa historia... - Odparłam, na co nieco się ode mnie odsunęła.
-Chodź, wszystko mi opowiesz. - Wzięła ode mnie torbę i poprowadziła mnie do salonu.
*
Opowiedziałam mojej rodzicielce wszystko od początku do końca. Ze wszystkimi szczegółami.
-Myślałam, że ten chłopak ma pozostałości serca... - Jęknęła smutno, gładząc moją dłoń.
-Najwyraźniej nie. - Westchnęłam cicho, biorąc łyka kakao, które przygotowała mi mama.
-Słuchaj, dzwoniła do mnie siostra i mówiła, że jeżeli chcemy, to możemy przyjechać do niej do Tennessee na wakacje. My z tatą nie mamy do tego głowy i czasu, ale ty masz jeszcze ponad miesiąc wakacji i taki wyjazd chyba dobrze by ci zrobił?
-W sumie, to całkiem dobry pomysł... - Odparłam krucho.
-No to w takim razie ja zadzwonię do cioci Ruby, a ty idź w tym czasie do pokoju, zdrzemnij się, ogarnij i naszykuj. - Mama pogładziła mnie po ramieniu, patrząc na mnie pocieszającym wzrokiem.
* (Miesiąc później) *
Siedziałam w altance, obserwując zachmurzone niebo i spadające z niego krople deszczu.
Przez ostatnie pół roku w moim życiu wydarzyło się więcej niż przez całe siedemnaście lat, kiedy jestem na tym świecie. Co ja mam o tym myśleć? Nawet nie dałam mu wyjaśnić. Zostawiłam wyłączonego iPhona w domu w LA, a Justin na pewno bez przerwy próbuje się do mnie dodzwonić.
-Jen, skarbie. - Podeszła do mnie ciocia Ruby i podała mi ręcznik. -Twoja mama dzwoniła i mówiła, że Justin cię szukał. Ponoć błagał ją, żeby przekazała ci, byś się z nim skontaktowała w jakikolwiek sposób.
-Ta... - Westchnęłam cicho, wycierając z siebie krople deszczu.
-Może daj mu szansę?
-Nie, ciociu. On jest skończonym frajerem. Nie ulegnę mu kolejny raz. - Skrzywiłam się, na co kobieta przytuliła mnie, siadając za mną.
-Oj Jenny, wiesz jacy są faceci. Szczególnie tacy.
-Wiem ciociu, wiem.. Już nie raz zdążyłam się o tym przekonać.
-Ale mimo wszystko, ładnie by ci było z nazwiskiem Bieber.
-Ciociu! - Szturchnęłam ją lekko, na co oboje się zaśmiałyśmy.

* (Dwa tygodnie później)
-Mamo, ja nie chcę do tej szkoły. - Jęknęłam, kiedy moja rodzicielka wsiadła do auta.
-Oj, Jen, nie marudź. - Odburknęła, przekręcając kluczyk w stacyjce i ostrożnie wyjechała z naszej posesji. -Rozumiem, gdybyś szła do tej szkoły sama, w środku semestru. Ale idziesz tam ze swoją najlepszą przyjaciółką, w dodatku na początku roku.
-Najlepszą przyjaciółką, która mnie zabije, bo nie odzywałam się do niej przez miesiąc, mimo tego, że mieszka naprzeciwko mnie. Świetnie. - Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, uśmiechając się sztucznie.
-No. Jesteśmy. - Oznajmiła moja mama, zatrzymując samochód jakieś pół kilometra od szkoły.
-Dobra, w takim razie idę. Siemka. - Cmoknęłam rodzicielkę w policzek i wysiadłam z auta, kierując się do budynku.
Weszłam po schodkach i przeszłam przez drzwi.
Ludzie patrzyli się na mnie jak na kretynkę, szepcząc coś między sobą. Nagle moja komórka zaczęła dzwonić. Maddie.
-Halo? - Jęknęłam, dochodząc do swojej szafki.
-Gdzie jesteś? - Spytała dziewczyna.
-Przy szafce. - Odparłam, otwierając ją.
-To dziwne, bo ja... - Urwała, kiedy ktoś stuknął mnie w ramię. -Też. - Dodała, kiedy się odwróciłam.
-Madds! - Przytuliłam ją mocno z zamiarem szybkiego udobruchania jej.
-Należą mi się wyjaśnienia, prawda? - Odsunęła się ode mnie, patrząc na mnie spode łba.
-No...okej. - Wycedziłam niechętnie.
Zamknęłam szafkę i zaczęłyśmy iść powoli wzdłuż korytarza.
*
-Niefajnie. - Westchnęła moja przyjaciółka, kiedy skończyłam jej opowiadać o wszystkim, co działo się w wakacje.
-Trochę... A jak z Ryanem? - Spytałam, wchodząc do klasy i siadając na jednym z krzeseł ustawionych obok siebie.
-Dobrze. To było naprawdę świetne lato. - Rozpłynęła się, a jej twarz oblał rumieniec.
-Oww, to takie słodkie... - Przewróciłam oczami, rozsiadając się wygodnie.
-Dzień dobry wszystkim. - Naszą rozmowę przerwał nauczyciel, który wszedł na podest znajdujący się w klasie. -Ja jestem Sikowitz, w razie gdyby ktoś nie wiedział. A wy? - Zwrócił się do nas, pokazując nam gestem ręki, byśmy się podniosły.
-Ja? Ja jestem Jennifer Stewart... - Wydukałam niechętnie, po czym z powrotem opadłam na krzesło.
-A ja Maddie Alain w razie co. - Zachichotała moja przyjaciółka.
Boże, czy ja nie mogę mieć normalnych znajomych?
*
Już prawie przysypiałam, kiedy z błogostanu musiał wyrwać mnie dzwonek. Zabrałam swoją torbę i nawet nie patrząc na Maddie udałam się do wyjścia z klasy, gdzie niestety musiał mnie ktoś zatrzymać.
-Jennifer. - Uśmiechnął się przystojny blondyn o delikatnej urodzie.
-Jennifer. - Kiwnęłam niepewnie głową, uważnie mu się przyglądając.
-Jestem Dave. - Wyciągnął rękę w moją stronę.
-Miło cię poznać. - Chwyciłam jego dłoń, po czym wolno zaczęłam iść przed siebie.
-Jesteś z LA? - Spytał, dotrzymując mi kroku.
-Tak naprawdę to jestem z Londynu, ale mieszkam jakoś od pół roku. - Odparłam i zatrzymałam się przy swojej szafce.
-Pójdę po książki. Pewnie później się zobaczymy. Trzymaj się, Jennifer. - Uśmiechnął się i zniknął gdzieś w tłumie.
-Kto to był? - Podeszła do mnie Madds, otwierając swoją szafkę i wkładając do niej zeszyt.
-Dave. - Odparłam, przygryzając dolną wargę.
-Ładny ten Dave. - Mrugnęła do mnie i odeszła.
O ludzie... Zapowiada się naprawdę ciężki dzień.
                                                                                                                  
wiem,beznadziejny rozdział,wybaczcie,mam dość wszystkiego.
w zakładkach macie mojego twittera i aska.
komentarzy pragnę.
eh nic,dobranoc,przepraszam.

9 komentarzy:

  1. Oczywiście że chcemy ;D co chwilę sprawdzam czy nie dodałaś nowego ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej .. od niedawna zaczełam czytać twój blog ...jesteś niesamowita ... piszesz tak realnie,że czuje się jakby ta historia była naprawdę .. Jestem twoją nową czytelniczką ;) proszę nie rób tak,że Jennifer będzie z Dave..
    wole żeby była z Justinem ;) Pisz szybko następną notkę <3 <3 <3
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! :D kocham oba twoje blogi :D nie przestawaj pisać :******

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww Dave <33 rozkręca się :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział ??? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Tylko brakuje mi tu Jussa xD

    OdpowiedzUsuń