niedziela, 21 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 13.

Był wszystkim. Całym moim światem. Mimo tego, że spędziłam z nim kilka dni. Po prostu zakochałam się w nim. I chyba straciłam ten niewinny kawałek siebie.
-Pragnę cię tak bardzo... - Szepnęłam, kiedy Justin obracał nas, aby znów być na górze.
-Każdy czegoś pragnie. - Zaśmiał się łobuzersko, wpijając się łapczywie w moje usta.
Wsunął rękę pod moje plecy, delikatnie przejeżdżając wzdłuż nich. Przeniósł usta z twarzy na szyję i podniósł mnie do pozycji siedzącej, nie przestając całować mojego ciała.
Kiedy oderwał się ode mnie, podciągnął do góry moją koszulkę, a ja pomogłam mu ze zdjęciem jej do końca.
Ponownie się położyliśmy, a Jus przeszedł z pocałunkami na mój odkryty brzuch.
Nagle coś na dole mocno uderzyło, a ja raptownie się podniosłam.
-No kurwa mać. - Jęknął Bieber, przykładając do czoła.
-Co się stało? - Spytałam, patrząc na niego uważnie.
-To już kolejny raz ktoś nam przerywa. Nie no, to jest jakiś spisek.
-Oj, nie przesadzaj. - Zaśmiałam się, kładąc dłoń na jego kolanie. -Lepiej chodźmy sprawdzić co tak walnęło. - Dodałam i wstałam z łóżka, ciągnąc za sobą chłopaka.
-Może załóż bluzkę? - Zwrócił się do mnie, kiedy podeszłam do drzwi z zamiarem otworzenia ich.
-A w sumie, dobry pomysł. - Zastanowiłam się i podniosłam koszulkę z ziemi, po czym włożyłam ją na siebie i oboje wyszliśmy po cichutku z pokoju.
-Cholera... - Usłyszeliśmy ciche warknięcie z dołu, na co spojrzeliśmy po sobie, łapiąc się za ręce.
Zaczęłam powoli schodzić na dół, trzymając mocno dłoń Biebsa, który szedł tuż za mną.
-Tata? - Skrzywiłam się, kiedy moim oczom ukazał się mój ojciec.
-Jen? Co ty... Justin!? Co wy tutaj robicie? - Syknął, patrząc na nas z niedowierzaniem.
-Wróciliśmy późno do domu i mama poprosiła, żeby został. A ty? - Odparłam obojętnie, puszczając ciepłą dłoń szatyna.
-Ja? Wracam z pracy. Nie masz powodu być zdziwiona.
-Ty też nie. Dobranoc. - Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym odwróciłam się na pięcie i pociągnęłam Jusa za sobą na górę.
-Niemożliwe. - Jęknął chłopak, kiedy weszliśmy do mojego pokoju.
-Daj spokój. - Zaśmiałam się, kładąc się z powrotem na łóżko.
Nie musiałam długo czekać, by obok mnie położył się Biebs.
-Chodźmy już spać. - Odparłam i nie czekając na jego odpowiedź, wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
-Dobranoc, skarbie. - Szepnął, odgarniając z mojej twarzy kosmyk włosów.
-Dobranoc, Jay. - Odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem.
Co za dzień.
Wróć.
Co za noc.
*
-Wstajemy. - Obudził mnie cichy, lekko zachrypnięty, męski głos. Niechętnie otworzyłam oczy, przezwyciężając chęć dalszego pójścia spać. W łóżku obok mnie leżał Jus, który delikatnie muskał opuszkiem palca mój policzek.
-Która jest godzina? - Wymamrotałam, ponownie kładąc głowę na jego torsie. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Nie w tym momencie, nie w tej sytuacji.
-Już prawie 13. Nie możemy przespać całego dnia. - Szatyn odpowiedział z uśmiechem i delikatnie pocałował mnie w usta.
-Już? Jay, proszę, daj mi jeszcze chociaż pięć minut. - Mruknęłam niechętnie, a on przycisnął mnie mocniej do siebie i zaczął smyrać po plecach.
-Pięć minut, nie więcej. - Uśmiechnął się, opierając głowę z powrotem na poduszcze.
*
-Dobra, dość tego, wstawaj już. - Usłyszałam donośny głos przy uchu, który chamsko rozbrzmiał w mojej głowie.
-Hę? - Skrzywiłam się, otwierając zaspane oczy.
-Miało być pięć minut. Ile minęło? Godzina i piętnaście. - Oznajmił Justin, podnosząc się z łóżka.
-Czemu jesteś zły? - Usiadłam skrzyżnie, przyglądając się idealnej sylwetce chłopaka, który stał przy oknie tyłem do mnie.
Jego tyłek był idealny. PERFEKCYJNY.
-Nie jestem zły... Po prostu. Jakoś straciłem humor. - Odparł speszony, a ja w międzyczasie podeszłam i przytuliłam go od tyłu.
-Dlaczego? Przecież jestem tutaj. - Obrócił się przodem do mnie, patrząc na mnie takim ...obojętnym wzrokiem.
-Rzecz tkwi w tym, że ja jestem tutaj. - Spuścił wzrok i wyślizgnął się z moich ramion.
-Co się stało? - Spojrzałam na niego pytająco, a on udał się do szafki nocnej, zabrał z niej moją komórkę i podał mi ją do rąk.
Odblokowałam ekran, na którym widniała wiadomość:

Mattie.
Jak tam Robaczku? Stęskniłem się.
     1:30 PM

-Justin... - Jęknęłam, domyślając się o co mu chodziło.
-Tak, robaczku? - Rzucił mi pogardliwe spojrzenie, po czym ponownie odwrócił się w stronę okna.
-Matt to mój przyjaciel. Naprawdę nie masz się o co martwić. - Szepnęłam mu do ucha, przejeżdżając paznokciem wzdłuż jego pleców, na co Jus odruchowo drgnął.
-Nie rób tak. - Warknął, oddychając nierówno.
-Jak? - Rzuciłam krótko, powtarzając poprzednią czynność. -Tak?
-Jen, proszę... Chciałem z tobą porozmawiać poważnie, a ty sprawiasz, że nie potrafię... - Wydyszał, kiedy błądziłam dłonią po jego ciele.
-Chcę tylko wiedzieć, że nie jesteś na mnie zły. - Oznajmiłam, przykładając usta do jego ramienia.
-N-nie... Skoro to tylko przyjaciel... - Mruknął, odwracając się w moją stronę i spróbował mnie pocałować, ale uniemożliwiłam mu to, odsuwając się do tyłu.
-To nie fair. - Jęknął, ruszając za mną.
-To jest całkiem fair. Pójdę się ogarnąć. - Uśmiechnęłam się, zabrałam ciuchy i udałam się do łazienki.
*
Wyszłam do pokoju, ubrana w zestaw, który zgarnęłam przed kąpielą.
http://photos.imageevent.com/afap/wallpapers/stars/victoriajustice//Victoria%20Justice%20-%20Jean%20Shorts-.jpg
Justin siedział na łóżku, uważnie mi się przyglądając.
-Chcesz się wykąpać? - Spytałam, krzyżując ręce na piersi i oparłam się o framugę drzwi.
-Przydałoby się. - Uśmiechnął się szeroko, wstał, wyminął mnie i zamknął drzwi.
Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem i zeszłam na dół.
Kiedy weszłam do salonu, mój wzrok przykuła biała karteczka, leżąca na szafce.

Kochani Jennifer i Justin.
Pojechaliśmy do sklepu, więc, o ile wstaniecie, macie wolny dom do jakiejś 17.
Buziaki, rodzice.

Uśmiechnęłam się łobuzersko na myśl o tym, że jak Biebs zejdzie na dół, to będę mogła się z nim zabawić bez obaw o rodziców.
*
-O której zamierzają wrócić twoi rodzice? - Spytał Jus, siedząc naprzeciwko mnie i przeżuwając kęsa tosta przygotowanego przeze mnie.
-Pisali, że o 17. - Odpowiedziałam z uśmiechem, również konsumując nasze popołudniowe śniadanie.
-Czyli mamy sporo czasu. - Chłopak uniósł teatralnie brwi, na co walnęłam go w ramię.
Ten chłopak pociągał mnie bardziej, niż jakikolwiek sklep z ciuchami.
Co ja wygaduję?
Po skończeniu jedzenia, oboje odnieśliśmy brudne naczynia do zmywarki, po czym udaliśmy się do salonu na kanapę.
*Oczami Justina*
Pragnąłem jej tak bardzo... Miałem wrażenie, że nie zdołam wytrzymać nawet dnia. To był dopiero czwarty dzień spędzony z nią, a ja myślałem przy niej jedynie o pieprzeniu się z nią.
Dobra, Bieber, weź się w garść. Jeżeli to zrobisz, to zniszczysz wszystko, co jest między wami.
-Chcę cię. - Rzuciła obojętnie Jennifer, oblizując usta.
-Chcesz? - Uśmiechnąłem się figlarnie, przybliżając się do niej i kładąc ją na kanapie.
-Tak. Chcę. - Odparła, przyciągając mnie do siebie.
-No to bierz. Jestem cały twój. - Naparłem na nią mocniej, pożądliwie wpijając się w jej usta.
Obróciła mnie tak, że teraz to ona leżała na mnie. Podniosła się, zdejmując z siebie bluzkę i wyrzuciła ją gdzieś na bok.
-Teraz i nie ma przeciągania. - Warknęła mi w usta, ściskając moją koszulkę.
-Kochanie, bez pośpiechu. - Uspokoiłem, przejeżdżając opuszkiem palca po jej prawie nagich plecach.
-Zamknij się, Bieber. Teraz ja góruję. - Syknęła, pociągając mój t-shirt.
Ta dziewczyna chyba naprawdę traciła przy mnie zmysły, bo zwykle zachowywała się jak niewinny aniołek. No cóż, Biebs, najwyraźniej rozbudziłeś drugie wcielenie Jennifer Stewart.
Zaśmiałem się pod nosem, kiedy ogarnąłem, że Jen właśnie zbliża się z pocałunkami do mojej dolnej części ciała.
O nie. Tylko nie to. Przecież zapomnę przez to o całym świecie.
-Ekhm. - Usłyszeliśmy chrząknięcie, dochodzące z drzwi.
Dziewczyna raptownie podniosła się ze mnie i porwała mnie za sobą do góry.
Przed nami stali rodzice Jen. Nie no. Zajebiście. Znowu ktoś nam przerwał. Ale może to i lepiej?
-Mamo, tato... Co tu robicie? Mieliście być o siedemnastej... - Odparła niepewnie speszona Jennifer, wgapiając się w podłogę.
-Kochanie, wiem że jest gorąco, ale mogłabyś założyć bluzkę. - Uśmiechnęła się Mellanie, podnosząc brwi.
-A, tak. - Jęknęła pod nosem dziewczyna, schyliła się po koszulkę i wsunęła ją na siebie.
-Przepraszam państwa bardzo, my... - Wtrąciłem się, ale mama Jen przerwała mi, kładąc rękę na moim ramieniu i powiedziała:
-Nie przejmuj się, Justin. Według prawa możecie to robić.
-Ale według mnie nie. - Warknął jej tata, patrząc się na mnie spojrzeniem, które gdyby mogło, zabiłoby mnie.
-Oj, Christopher, daj spokój. - Mellanie walnęła go w ramię, ciągnąc za sobą do kuchni.
-My pójdziemy do ogrodu. - Oznajmiła Jen, pociągając mnie za sobą.
*
-Niezła wtopa. - Zaśmiałem się, starając rozluźnić tę napiętą atmosferę chociaż trochę.
-Ta... - Mruknęła Jennifer, patrząc się w wodę w basenie.
-Co jest z tobą? - Wstałem ze swojego leżaka i przykucnąłem obok niej.
-Nie wiem co we mnie wstąpiło Justin. Przepraszam. - Posmutniała, przerzucając wzrok na mnie.
-O czym mówisz? - Spytałem, nie wiedząc co ma na myśli.
-O tym, jak się na ciebie bezczelnie rzuciłam. - Skrzywiła się, ponownie wlepiając oczy gdzieś w basen.
-Jesteś wtedy słodka. A tak poza tym... Dla mnie nigdy nie jesteś bezczelna. - Pocieszyłem ją, gładząc delikatnie jej policzek.
-A więc teraz przebiję wszystkie granice bezczelności. - Uśmiechnęła się cwaniacko i z całej siły popchnęła mnie do tyłu, przez co wylądowałem w basenie.
                                                                                                                  
dodaję tak szybko ze względu na to,że mam dobry humor.:) jak Wam się podoba rozdział?:))
proszę o komentarze i rozsyłanie tego: http://polishbeliebersstory.blogspot.com i oczywiście o branie w tym udziału.:)) to bardzo ważne.
tutaj twitter: jbsgirlonfire

9 komentarzy:

  1. UWIELBIAM !!!! <3 JUŻ NIE CHCE NASTĘPNY ;D
    RAZEM Z NIMI SIĘ DENERWUJE, ŻE IM PRZERYWA COŚ ZAWSZE ;/ HAHA

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah zawsze jakaś przeszkoda :D . Mam pytanie tam tekst się powtórzył czy to ja coś zrobiłam :D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne.
    Uwielbiam i zarazem nienawidzę momentów, w których im ktoś przerywa. ;)
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. hawajskiej cały czas im przerywają i sa jakieś niezręcznie sytuacje czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  5. super!SUUUUPER! kocham to i już dodawałam kiedys komentarz!Czekam na dalej...Tez pisze bloga zapraszam
    http://cudowna.manifo.com/tajemnicza-milosc-opowiadanie-o-justinie-b- ...Druga książka też świetna! ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuper!Tylko jeszcze wróć do tematu tej szkoły i wg...ahhhh koooocham

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cierpliwości,w opowiadaniu mamy dopiero wakacje.;d

      Usuń
  7. Lubisz wyścigi i Justina w roli niegrzecznego chłopca, zakłady, adrenalina. To wszystko tutaj. http://danger-is-everywhere-honey.blogspot.com/ Zapraszam.!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze im przerywają :(
    Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń