środa, 17 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 12.


-Zrobić mi czego?
-No...kochać się z tobą.
-Bo?
-Bo nie wybaczyłbym sobie tego. To za wcześnie. Później byś tego żałowała.
-A ty byś żałował?
-Zależy z której strony. Na pewno żałowałbym, że ci to zrobiłem.
-A z drugiej strony?
-Z drugiej byłbym w niebie.
-Więc dlaczego nie zrobiłeś tego, skoro miałeś idealną okazję?
-Bo za bardzo mi na tobie zależy, skarbie... - Ostatnie słowa wyszeptał i musnął delikatnie moje wargi. -Ugh. - Westchnął, a jego głowa opadła obok mojego ucha.
-Ugh co?
-Chyba właśnie dzieje się coś złego.
-To znaczy?
-To znaczy, że właśnie się w tobie zakochuję. - Szepnął mi w centralnie w ucho, a jego słowa rozbrzmiały w mojej głowie. Właśnie się w tobie zakochuję... Właśnie się w tobie zakochuję...
-Dlaczego to jest złe? - Spytałam zaciekawiona, wstając razem z nim do pozycji siedzącej.
-Bo nie dam ci spokoju. - Zaśmiał się, kładąc dłoń na moim kolanie.
-Nie chcę spokoju. Wtedy moje życie byłoby nudne. - Oznajmiłam, pocieszającym tonem.
-Zatańczymy? Idealna piosenka. - Zwrócił się do mnie, podając mi koszulkę, a sam założył na siebie swoją. Nałożyłam koszulkę, przemyślałam jego słowa i dopiero w tamtej chwili dotarło do mnie, że w tle cały czas grała muzyka. W tym momencie leciał utwór Bruna Marsa 'It Will Rain'.
-No chodź. - Odparł Biebs, wyciągając dłoń w moją stronę. Chwyciłam ją i podniosłam się do góry, lądując centralnie naprzeciwko niego. Chłopak ujął mnie w talii, ja zawiesiłam dłonie na jego szyi i zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki.
Cause there'll be no sunlight,
if I lose you, baby..
There'll be no clear skies,
if I lose you, baby..
Just like the clouds,
My eyes will do the same, if you walk away..
Everyday, it will rain, rain, rain...
*Oczami Justina*
Delikatnie poruszałem się w rytm muzyki, mocno ją do siebie przytulając. Tak pięknie pachniała... Nie chodzi mi o perfumy, ona po prostu miała taki swój uroczy zapach. I szczerze mówiąc to czułem, jakbym miał w rękach cały swój świat. Zapominałem przy niej o karierze, problemach, o wszystkim. Nie wspominając już o Selenie, która zniknęła z mojej głowy tego samego dnia, co mój koncert w Londynie.
Mając przy sobie Jennifer po prostu czułem się...bezpieczny. Nie mam na myśli tego, że Jen miałaby mnie obronić przed jakimiś mięśniakami czy coś, po prostu niczego się przy niej nie bałem. Byłem spokojny, ona mnie uspokajała. Jej ciepły oddech pachnący miętą tak delikatnie mnie otulał... A kiedy jej delikatne, smukłe rączki krążyły po moim ciele, czułem jakbym był w niebie. I choć dzisiaj przez podniecenie prawie eksplodowałem, dałem radę. Ale w sumie, muszę się z tym męczyć cały czas, bo ta dziewczyna podnieca mnie każdym swoim najmniejszym gestem.
Może powinienem się z tego leczyć? Nie wiem, ale wiem, że nie mogę się doczekać, kiedy mój Jerry posmakuje jej na trzeźwo, bez żadnych intryg. Mam nadzieję, że nie ulegnę i nie zrobię tego pod wpływem emocji, bo chyba bym się zabił. Nie żartuję. Gdybym ją zranił tak, jak wtedy, nie wybaczyłbym sobie. Nawet jeżeli ona wybaczyłaby mi. Ona jest tak cholernie delikatna. Nienawidzę sprawiać jej przykrości. Ale w sumie, uwielbiam jak się złości. Jest wtedy taka urocza. O matko... Co ta dziewczyna ze mną robi. W sumie to mógłbym teraz umrzeć. Umarłbym całkowicie spełniony.
Nagle piosenka ucichła, a my utknęliśmy nieruchomo przytuleni do siebie. To była chyba najbardziej perfekcyjna chwila w moim życiu. Ja i mój cały świat.
-Jen... - Szepnąłem, przerywając ten piękny moment.
-Tak? - Spytała Jen, odsuwając ode mnie swoją twarz i patrząc mi w oczy.
-Jesteś idealna. - Odpowiedziałem cichym tonem.
-Nikt nie jest idealny. - Zaśmiała się, a jej twarz oblał delikatny rumieniec.
-Nie wiem kto to wymyślił, ale wiem, że dla mnie jesteś idealna. W każdym calu. I nic nie chcę w tobie zmieniać.
-Dziękuję, to naprawdę miłe. - Przygryzła dolną wargę, spuszając wzrok.
Była taka niewinna, taka skromna i...niedostępna w jednym. Moje osobiste 3w1.
-Wracajmy już. Obiecałem twojej mamie, że odstawię cię przed drugą, a zawsze dotrzymuję obietnic. Jest północ, stąd mamy kawałek drogi, więc dojedziemy gdzieś kilka minut po pierwszej. - Oznajmiłem i już chciałem iść do drzwi, ale Jen pociągnęła mnie za rękę.
-Nie chcę wracać do domu. - Mruknęła naburmuszona, jak małe dziecko.
-Skarbie, musisz. - Zaśmiałem się i wziąłem ją na ręce. Tak po prostu ją podniosłem i zacząłem z nią iść do windy. Nie potrafiłem nawet wyobrazić sobie ponownego wejścia po tych schodach.
*
-No. Jesteśmy. - Powiedziałem, kiedy podjechaliśmy pod dom Jennifer.
-Moi rodzice jeszcze nie śpią. - Stwierdziła, patrząc na rozświetlone okna. Podczas jej nieuwagi, wyszedłem z auta, obszedłem je dookoła i zatrzymałem się przy drzwiach od strony pasażera.
-Chodź. Odprowadzę cię pod samiusieńkie drzwi. - Odparłem, otwierając drzwi i pomagając jej wysiąść z samochodu. Zatrzasnąłem drzwi, po czym udaliśmy się pod dom.
Jen przełknęła ślinę i poprawiła nerwowo swoją bluzkę.
-Czego się boisz? Nie wymknęłaś się, twoja mama wie o wszystkim. - Oznajmiłem, starając się ją uspokoić.
-Mój tata pewnie już wrócił. Znowu na ciebie naskoczy. - Odpowiedziała zgorączkowana, mocno ściskając moją dłoń.
-Daj spokój, twój tata to spoko gość. - Uspokoiłem ją, po czym zadzwoniłem do drzwi. Po chwili usłyszeliśmy kroki, przekręcenie zamka, drzwi się otworzyły i stanęła w nich uśmiechnięta mama Jennifer.
-Jej, Justin, jestem pod wrażeniem. Nie ma nawet wpół do drugiej, a Jen już stoi przed domem. Jesteś niesamowicie odpowiedzialny. - Odparła kobieta, po czym otworzyła szerzej drzwi, wchodząc głębiej do domu i umożliwiając nam wejście do środka.
-Obiecałem. - Uśmiechnąłem się. -W sumie, to ja już będę leciał. Nie będę wam przeszkadzał, pewnie i pani, i Jen jesteście bardzo zmęczone. - Dodałem i już próbowałem wyjść, kiedy mama Jen mnie zatrzymała.
-Po pierwsze, mów mi Mellanie, a po drugie... Może zostaniesz na noc? To nie jest chyba zbyt bezpieczne, jechać po Hollywood ciemnym autem o tej godzinie. - Powiedziała, serdecznie się do mnie uśmiechając.
-Em... - Zawahałem się i spojrzałem na Jen, która patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. -Ano w sumie to czemu nie.
-Ow, świetnie! - Jennifer klasnęła w dłonie i przytuliła jednocześnie mnie i Mellanie. -Dziękuję mamo. - Zwróciła się do niej, po czym odwróciła się w moją stronę. -Chodź Justin. - Dodała i pociągnęła mnie za rękę na górę.
*Oczami Jennifer*
-Mamy całą noc dla siebie. - Powiedziałam podekscytowana, sadzając Biebsa na łóżku, a sama usiadłam bokiem na jego kolanach.
-Czemu się tak cieszysz? - Zaśmiał się, oplatając mnie rękami.
-Bo mam cię legalnie na całą noc. I jestem z tego powodu przeeeszczęśliwa. - Dodałam i delikatnie cmoknęłam go w usta, po czym dodałam: -Pójdę się wykąpać. Pospieszę się. - Chwyciłam jakieś ciuchy z szafy i udałam się do łazienki.
*
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Bieber, siedzący na łóżku w dość obcisłych bokserkach Calvina Kleina. Przygryzłam dolną wargę, po czym oblizałam usta. Justin wyglądał naprawdę seksownie. A Jerry na pewno nie należał do małych. Cholera. Co ja wygaduję. WRÓĆ. Co ja wymyślam.
-Wiesz, nie wiedziałem jak zareagujesz, ale w sumie, to nie wypada mi włazić ci do łóżka w upieprzonych ciuchach. - Odparł, drapiąc się po karku.
-Nie. Mi to odpowiada. W stu procentach. - Uśmiechnęłam się łobuzersko i jakoś tak usiadłam na nim okrakiem. Cholercia... Chyba jestem zbyt nachalna. A jebać.
Popchnęłam go na łóżko i nachyliłam się nad nim, wpijając się w jego usta. Podpierając na łokciu, zaczęłam jeździć jedną dłonią po jego wyrzeźbionym torsie. Słowa 'Nikt nie jest idealny.' faktycznie musiał wypowiedzieć jakiś idiota, bo Justin był idealny bez dwóch zdań. Wszystko miał perfekcyjn3. No. Na pewno to co zdążyłam poznać, a o reszcie jak na razie nie miałam zdania.
Po kilku minutach całowania, Biebs obrócił nas tak, że teraz to on górował. Jedną rękę wsadził pod moją głowę, jednocześnie opierając na niej swój ciężar, a drugą przejechał po moim ramieniu, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Cały czas mnie całując, podciągnął moją bluzkę do góry i oderwał się ode mnie na chwilę, zdjął ją jednym ruchem, po czym wrócił do przerwanej czynności. Przejechałam paznokciami po jego plecach, czując jak się wzdryga. Dlaczego tylko chłopaki tak na to reagowali, a dziewczyn to nie ruszało?
Wiliśmy się tak po łóżku, ja w szortach i bieliźnie, a Justin w samych bokserkach, kiedy nagle zaczął dzwonić mój telefon.
-No kurwa no nie. - Warknął szatyn, a ja delikatnie zepchnęłam go z siebie, wzięłam komórkę do ręki i przejechałam po ekranie, akceptując połączenie. Madds dzwoniła. Dziwne. O tej porze.
-Jen, jest druga w nocy. - Odparłam, siadając skrzyżnie na łóżku.
-No tak, ale wracałam z Ryanem i zauważyłam, że w twoim pokoju pali się światło, więc postanowiliśmy zrobić ci niespodziankę, która nie wyszła, bo nie zasłoniłaś zasłon i przez ostatnie dziesięć minut przyglądaliśmy się, jak prawie się pieprzycie. To takie słodkie. - Oznajmiła obojętnym tonem.
-Co do licha... - Obróciłam się w stronę tarasu i zobaczyłam Maddie i Ryana, obejmujących się i patrzących w naszą stronę. Odłożyłam iPhona na szafkę, ruszając w stronę okna z zamiarem otwarcia go. Justin powędrował za mną i jego wzrok utkwił w przeszklonej ścianie. A w zasadzie w tym, co znajdowało się za nią.
-Czy wyście już do końca powariowali!? - Syknęłam, otwierając drzwi balkonowe.
-Kurczę, człowiek chce dobrze, a ty się czepiasz. - Burknęła moja przyjaciółka, spuszczając głowę w dół.
-Pozwólcie, że ja się wtrącę... Czy ciebie do chuja pana popierdoliło już do końca, Ryan? - Zwrócił się do chłopaka, przykrywając się kołdrą.
O cholera. Chyba powinnam zrobić to samo, bo stałam właśnie przed trzema osobami pół naga. Nie zastanawiając się głębiej nad sytuacją, chwyciłam koszulkę Biebera, która akurat leżała obok mnie i włożyłam ją na siebie. O matulu, jestem w niebie. Teraz zapach Justina przesiąknie moją skórę... Dobra, dość, mózgu, zamknij się już.
-Jakie z was cholerne niedorozwoje! - Warknęłam, gestykulując rękami swoją wypowiedź.
-Ale nas kochacie. - Odparli jednocześnie, po czym oboje zaczęli chichotać. Mówię całkiem poważnie. Ryan zaczął chichotać. Najwyraźniej Maddie niszczyła mózgi wszystkich swoich bliskich. Ugh, nieważne.
-Chodź do mnie, shawty. - Powiedział Jus, wyciągając ku mnie ręce. Lekko zdziwiona wykonałam polecenie i usiadłam skrzyżnie przed nim na łóżku. On objął mnie w talii, opierając brodę na moim ramieniu.
Madds i Ryan uważnie nam się przyglądali, siedząc na stoliku naprzeciwko łóżka.
-A więc... Od czasu koncertu jeszcze tego nie zrobiliście? - Wycedził Ryaner ciekawskim tonem.
-Zamknij się dobrze ci radzę. - Warknął, a ja poczułam jak jego mięśnie się napinają.
-Spokojnie. - Szepnęłam, kładąc się pomiędzy jego nogami i głaskając jego dłonie.
-Dobra, my się zwijamy. Jesteśmy cholernie zmęczeni, po drodze zwiewaliśmy przed jakimiś paparazzi. - Zaśmiała się Madds, chwyciła Ryana za rękę i wyszli na taras, schodząc na dół.
-Dlaczego jesteś taki nabuzowany? - Odwróciłam głowę, patrząc się na Justina do góry nogami.
-Znowu nam ktoś przerwał. I nie mam na myśli tego, że było blisko i przerwaliśmy, tylko że poraz kolejny musieliśmy przerwać tak piękną chwilę. - Westchnął cicho, na co odwróciłam się przodem do niego.
-Jeszcze nie jedna taka będzie, Jay. - Pocieszyłam go, głaskając kciukiem po policzku.
-Jak mnie nazwałaś? - Rozpromieniał na moje słowa i złapał moje dłonie.
-Jay. - Zaśmiałam się, popychając go tak, że znów leżał na łóżku. Złączyłam nasze wargi w delikatnym pocałunku, a Justin, nie przerywając go, położył mnie tuż obok siebie.
-Idziemy spać. Bo jeszcze się zagalopujemy i wiesz co się stanie. - Oznajmił i przytulił mnie do siebie.
Niechętnie, ale wtuliłam się w jego tors i starałam się zasnąć. Miałam na niego w tym momencie taką ochotę, że dosłownie czułam, że zaraz eksploduję.
*
Nie wiem, ile czasu upłynęło, ale nawet na chwilę nie zmrużyłam do tej pory oka. Nie wiem dlaczego, przecież byłam teraz najbezpieczniejszą osobą na świecie, a delikatny zapach Justina oplatał mnie całą. Westchnęłam cicho, przewracając się powoli na drugi bok i starając się nie obudzić mojego towarzysza. Przymknęłam oczy, a do moich myśli wrócił dzisiejszy dzień. Nie mam pojęcia co ten chłopak we mnie widzi, ale jestem prawie pewna, że zaczynał pomału coś do mnie czuć. Między nami była magia, której nie byłam w stanie opisać jakimiś tam słowami. Będąc obok niego, czułam coś niesamowitego. Szczęście, miłość, spełnienie...
Nagle poczułam ciepłą dłoń, wsuwającą się pod moją bluzkę i zatrzymującą się w talii.
-Coś nie tak? - Szepnął Justin do mojego ucha, przy okazji składając na nim pocałunek.
-Nie. Po prostu nie mogę spać. - Oznajmiłam, kładąc dłoń na jego.
-To baaardzo źle. - Przeciągnął słodko, muskając wargami moje ramię.
-A ty, skąd wiedziałeś, że nie śpię? - Spytałam ciekawska i poczułam jak Biebs uśmiecha się, nie odrywając ust od mojego ciała.
-Skoro sam nie śpię, to chyba logiczne.
-Dlaczego?
-Sam nie wiem. Po prostu szczęście we mnie buzuje, serce bije mi jak szalone. Mam przy sobie swój własny skarb. - Obróciłam się przodem do niego, nie przestając wsłuchiwać się w jego słowa. -Nie wyobrażasz sobie, jakie to dla mnie szczęście, że cię poznałem.
-Wiesz co? - Wydęłam usta, zastanawiając się chwilę, nad tym, co zamierzałam właśnie powiedzieć.
-Hm?
-Gdyby nie to, że mnie wtedy przeleciałeś po tym koncercie, to najprawdopodobniej leżelibyśmy teraz w oddzielnych łóżkach, nawet o sobie nie pamiętając. - Widząc minę Justina, przeklęłam się w myślach za to, co przed chwilą powiedziałam.
-Możliwe... Ale nie ujmujmy tego tak. Ja... Przepraszam cię tak bardzo. - Mruknął, zaciskając jednocześnie usta i powieki, po czym lekko zmierzwił sobie włosy.
-Już ci to chyba wybaczyłam, więc nie wiń się za to, proszę. - Szepnęłam, łącząc delikatnie nasze wargi w słodkim pocałunku. Smakował tak idealnie. Nie chciałam nikogo innego. Nie wyobrażałam sobie przyszłości bez niego, choć tak naprawdę spędziliśmy razem może ze trzy dni. To nawet nie była kwestia tego, że był gwiazdą, po prostu... Zaczarował mnie. Nikt inny nie działał na mnie w taki sposób jak on. Potrafił sprawić, że prawie eksplodowałam, a chwilę później się całowaliśmy. Traciłam przy nim zmysły i z każdym krokiem utwierdzałam się w tym przekonaniu.
-To, że mi wybaczyłaś, nie zmieni faktu, że nienawidzę się za to. - Jus skrzywił się i wyraźnie posmutniał.
-Nie przejmuj się tym, nie w tej chwili, okej? Jestem tu i jest dobrze. - Uśmiechnęłam się, szturchając go opuszkiem palca w nos.
-Eh.. Okej. - Westchnął cicho, ujmując jedną dłonią moją twarz, a drugą wplatając w moje włosy. Przekręcił nas tak, że znalazł się kilka centymetrów nade mną.
-Nic mi więcej do szczęścia w tym momencie nie potrzeba. - Szepnął w moje usta, po czym złożył na nich delikatny, lecz namiętny pocałunek.
-Chcesz przez to powiedzieć, że jestem wszystkim? - Spytałam podejrzliwym tonem, nie odrywając się od jego ust na więcej niż kilka milimetrów.
-Nie podpuszczaj mnie. - Zaśmiał się cicho, podnosząc nieco wyżej.
Zrobiłam smutną minę, przechylając głowę w prawo i spychając go lekko z siebie, po czym obróciłam się w przeciwną stronę do niego.
Mimo to, Biebs nie dał za wygraną, przyciskając mnie za biodra tyłem do siebie.
-Nie bądź taka trudna do zdobycia. - Mruknął mi do ucha, składając na nim delikatny pocałunek.
-Co za różnica? - Wzruszyłam ramionami, wstając do góry, położyłam się na nim i dodałam: -Już mnie zdobyłeś.
-Chcesz przez to powiedzieć, że jestem wszystkim? - Powtórzył moje słowa, figlarnie się uśmiechając.
-Tak. - Odparłam prawie bezgłośnie.
                                                                                                                  
1.z góry przepraszam za wszelkie błędy,nie chce mi się tego czytać.
2.follow me -----> @jbsgirlonfire
3.wchodzimy tutaj,obczajamy to,bierzemy udział i rozsyłamy znajomym: http://polishbeliebersstory.blogspot.com
4.KOMENTUJEMY TEGO I DRUGIEGO BLOGA. to mnie bardzo motywuje...;// pod ostatnim rozdziałem jedna osoba napisała z 6 komentarzy,pozdrawiam serdecznie... chyba przestanę pisać drugiego bloga. -.-
5.nie mam pojęcia,kiedy pojawi się następny rozdział. podoba Wam się ten?
siema,yo,dzięki za wszystko.

8 komentarzy:

  1. ten rozdział jest idealny *-* uwielbiam ich i ciebie. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się i czekam na nowy - zresztą jak zawsze ♥
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski informuj mnie o nn na twitterze @maja378

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogolnie rzecz biorac rozdzial wyszedl ci niesamowicie *.* ale mam jedna mala uwage, zdecyduj sie czy przyjaciel justin ma na imie ryan czy chris, bo urzywarz obu tych imion i raz jest jedno, a potem drugie:)
    @_fidelidad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu,wiem,przepraszam.:D po prostu początkowo miał być Christian,a później zmieniłam na Ryana i pogmatwało się.;dd dziękuję,że to napisałaś.:*

      Usuń
  5. Dawaj następny!!!!Twój blog jest super :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeden z najlepszych rozdziałów. Co ja gadam wszystkie są idealne :D. Kocham ten blog <3 Nie mogę się doczekać następnego!! @KasiaGbara

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzygam tenczom <3
    Kocham ten rozdział tak słodko :)

    OdpowiedzUsuń