niedziela, 19 maja 2013

ROZDZIAŁ 16.


Co we mnie wstąpiło? Co wstąpiło w niego? Obydwoje zachowywaliśmy się jak jakieś niedorozwinięte dzieciaki, raniąc przy tym siebie nawzajem.
Położyłam się na plecach, wlepiając oczy w sufit.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głośny dźwięk mojego telefonu, który leżał przy łóżku. 
Maddie. Cholera, zupełnie o niej zapomniałam.
-Halo? - Odparłam niepewnie, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Jen, co się z tobą dzieje!? - Wrzasnęła moja przyjaciółka. -Dlaczego dowiaduję się od twojej mamy, że pojechałaś z Justinem do Kanady!? O co tu chodzi!? Możesz mi wytłumaczyć!?
-Okej, Madds, tylko spokojnie... - Westchnęłam, siadając skrzyżnie.
-Jestem spokojna. - Zironizowała. Mogłam sobie wyobrazić, jak przewraca oczami.
-A więc... - Wypuściłam powietrze z płuc i kontynuowałam: -Spytał czy chciałabym poznać jego rodzinę. Zgodziłam się, bo przecież i tak nie miałam nic zaplanowanego na wakacje.
-Świetnie, ale mogłaś mnie o tym poinformować. - Rzuciła obojętnie.
-Przepraszam, Madds. - Ściszyłam ton, robiąc smutną minę.
-Eh... Niech ci będzie. - W słuchawce zapadła cisza. -Wszystko okej?
-Tak... Nie. Sama nie wiem. Mama Justina jest naprawdę fajną osobą i chociaż dwukrotnie przyłapała nas na obściskiwaniu się, to wydaje mi się, że mnie polubiła. Ale on... Pokłóciliśmy się dzisiaj, bo jakaś laska się na nim uwiesiła i mamrotała słodkim głosikiem. - Przewróciłam oczami i dodałam: -A poza tym, to jestem od dzisiaj jego dziewczyną. - Oznajmiłam dumnie, czując jak na samą myśl o tym moje policzki oblewa rumieniec.
-Kurczę... - Rzuciła dziewczyna. -Szkoda, że nie mogę tam być i wysłuchać każdego szczegółu. Nie przejmuj się tą laską, pewnie jakaś jego kumpelka z dzieciństwa, zazdrości ci. Kiedy wracasz?
-Mamy tu zostać tydzień albo dwa. Nie wiem jeszcze dokładnie.
-Okej, ale pamiętaj, że musimy pod koniec sierpnia zgłosić się do Hollywood Arts.
-Jasne, spoko.
-Dobra, Jen, ja muszę kończyć, robimy z Ryanem babeczki i właśnie poczułam zapach spalenizny.
-Maddie, jak ja mam otworzyć ten piec!? - Usłyszałam głos Ryana w tle.
-Sama słyszysz. Dobra, trzymaj się i jakby co to dzwoń. Kocham Cię, Jenny. - Powiedziała na biegu, po czym się rozłączyła.
-Nie ma nic lepszego niż szczera rozmowa z przyjaciółką. - Szepnęłam do siebie, przewracając oczami i klapnęłam z powrotem na łóżko.
*
-Kolacja! - Usłyszałam głos dobiegający z kuchni, na co niechętnie podniosłam się z łóżka i udałam się na dół.
-Gdzie Justin? - Spytałam, siadając do stołu i rozglądając się po pokoju.
-Myślałam, że ty odpowiesz mi na to pytanie. - Uśmiechnęła się Pattie, nakładając mi na talerz kilka naleśników.
-Niestety nic mi na ten temat nie wiadomo. - Zazgrzytałam zębami, sięgając po sztućce.
-No cóż... Ominą go pyszne naleśniki z syropem klonowym. - Zaśmiała się kobieta, opadając na swoje miejsce i zabierając się za jedzenie.
*
Po jakimś czasie tylne drzwi się otworzyły i do środka wszedł Justin, bez słowa siadając przy stole obok nas.
-Mógłbyś chociaż powiedzieć smacznego. - Zwróciła się do niego Pattie, patrząc na niego z wyrzutem.
-Z czym masz problem, kobieto? - Warknął chłopak, przewracając oczami.
-Justin do jasnej cholery! - Krzyknęłam, odkładając widelec. -Ta "kobieta" jest twoją matką i skoro pyta cię o coś, to chyba wypadałoby jej odpowiedzieć, nieprawdaż? - Wypuściłam powietrze z ust, przykładając dłoń do czoła.
-Co? - Jeknął Bieber z niedowierzaniem.
-Dziękuję, Jen. - Uśmiechnęła się blado Pattie i pogłaskała mnie po wierzchu dłoni.
-Ja już pójdę do pokoju. Wykąpię się i położę. Jestem trochę zmęczona lotem. - Oznajmiłam, wstając i wsuwając krzesło.
-Jasne. - Kiwnęła głową mama Justina.
-Dziękuję za kolację. Była naprawdę dobra. - Uśmiechnęłam się i wyszłam z kuchni.
*Oczami Justina*
-Co ta dziewczyna ci zrobiła? - Mama spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
-O czym mówisz? - Rzuciłem, przerzucając pilotem kanały w telewizorze.
-O tym, że zachowujesz się w stosunku do niej jak jakiś cham. - Odparła, zbierając brudne naczynia ze stołu.
-Mamo, nie zaczynaj... - Skrzywiłem się, podchodząc do kuchni.
-A co ja zaczynam? Postaraj się chociaż dla niej. Ta dziewczyna jest naprawdę wartościową osobą, a ty powinieneś to docenić. Przestań gwiazdorzyć choć we własnym domu. Przed kamerami zachowuj się jak chcesz, ale teraz, proszę, bądź sobą. - Podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Masz rację mamo, przepraszam... - Szepnąłem, przytulając ją do siebie.
-Nie mnie przepraszaj. - Wskazała głową w stronę mojego pokoju.
-No tak... - Przygryzłem wargę i westchnąłem.
-Powodzenia. - Mrugnęła moja mama, a ja udałem się do swojego pokoju.
Otworzyłem drzwi i ujrzałem Jen, leżącą na składanym łóżku.
-Żartujesz? - Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, zamykając za sobą drzwi.
-Co? - Podniosła głowę do góry, patrząc na mnie spode łba.
-No chyba nie zamierzasz spać na ziemi. - Zaśmiałem się, kucając przy niej.
-Zamierzam. Dobranoc. - Rzuciła z wyrzutem i obróciła się na drugi bok, uniemożliwiając mi obserwowanie jej twarzy.
Westchnąłem cicho, zabrałem z pokoju rzeczy potrzebne do kąpieli i wyszedłem do łazienki.
*
Przewracałem się z boku na bok, nie mogąc przestać myśleć o dzisiejszym dniu. Nie wiem dlaczego, ale miałem dziwne wrażenie, że Jen również nie śpi. Włożyłem ręce pod głowę, patrząc w sufit tak, jakbym miał tam odczytać jakąś wskazówkę.
Co ja mogłem zrobić? Moja dziewczyna była na mnie obrażona, a ja zamiast ją przeprosić, tylko pogorszyłem sytuację.
Obróciłem się w stronę łóżka, na którym leżała Jennifer. Była odwrócona do mnie tyłem, więc nie miałem szans zobaczyć czy śpi. Wyciągnąłem rękę, przejeżdżając delikatnie po jej talii.
-Weź tę łapę. - Warknęła, nie ruszając się.
-Skarbie, przepraszam... - Odparłem, przysuwając się bliżej krawędzi.
-Co robisz? - Odwróciła się w moją stronę, podpierając się na łokciach.
-Przepraszam. - Powtórzyłem, zabierając rękę.
-Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te przeprosiny? - Spojrzała na mnie z politowaniem. -W dupę. - Zciszyła ton, sztucznie się uśmiechając.
-Jen, proszę. - Zrobiłem smutne oczy i przysunąłem się jeszcze bliżej niej.
-Daj mi spokój, Bieber. - Syknęła przez zaciśnięte zęby.
-Proszę... - Szepnąłem, wyciągając ponownie rękę i kładąc ją na jej ramieniu.
-Daj-mi-spokój. - Powtórzyła, próbując się wyrwać, ale przez jej ruch oboje wylądowaliśmy na ziemi.
-Złaź ze mnie. - Jęknęła, próbując mnie od siebie odepchnąć.
-Jesteśmy sobie przeznaczeni. - Zaśmiałem się, podpierając rękami przy jej głowie.
-Ugh. - Jen podniosła się do pozycji stojącej, pociągając mnie za sobą.
-Gdzie ja mam teraz spać? - Warknęła, wskazując na łóżko, które przed chwilą rozwaliliśmy.
-Zawsze możesz ze mną. Pod cieplutką kołderką... - Odparłem, zbliżając się do niej coraz bardziej.
-Świetnie. - Uśmiechnęła się sztucznie, rzuciła się na łóżko i odwróciła przodem do ściany.
-Co ty robisz? - Spytałem, niezbyt ogarniając sytuację.
-Idę spać pod cieplutką kołderką, gdyż jakiś idiota rozwalił moje łóżko. - Powiedziała, okrywając się częścią kołdry.
-Wiem, jestem debilem. - Rzekłem, oplatając ją ręką w talii i przysuwając do siebie.
-Wyjąłeś mi to z ust. - Odpowiedziała i odziwo nawet nie próbowała się wyrwać
-A ty wiesz jak bardzo mi przykro. - Kontynuowałem, składając na jej szyi pojedynczy pocałunek.
-Daruj sobie, Justin. - Westchnęła cicho, pozostając ciągle w tej samej pozycji.
-Nie daruję sobie. - Oznajmiłem i ponownie musnąłem jej delikatne ciało.
-Przestań. - Jęknęła, łapczywie nabierając powietrza do ust.
-Przestań co? - Wyszeptałem do jej ucha, przejeżdżając opuszkiem palca wzdłuż jej ręki.
-Jus... - Wymamrotała, nie stawiając nawet najmniejszych oporów.
-Nie gniewaj się, proszę. - Odparłem, obracając ją przodem do siebie.
-Eh... - Westchnęła. - Dobrze. Ale powiedz mi, kim dokładnie była ta dwójka, którą dzisiaj spotkaliśmy. - Dodała poważnym tonem.
-No tak. Należą ci się wyjaśnienia. - Zacząłem. -To było rodzeństwo Beadles. Z Christianem przyjaźnię się od małego, a Caitlin... Caitlin była moją dziewczyną, zanim zacząłem karierę. - Dokończyłem.
Jen nerwowo przygryzła wargę, wiercąc się pod kołdrą.
-Skarbie, nie masz się czym przejmować. To było dawno i nieprawda. A co do jej dzisiejszego zachowania... Cait zawsze taka była. Szczególnie od czasu, kiedy ją zostawiłem. - Oznajmiłem spokojnie, na co dziewczyna lekko odetchnęła.
-Okej. - Szepnęła, a na jej twarzy zagościł blady uśmiech.
-Nie wiem co bym zrobił, gdyby ktoś mi cię zabrał.
-Nikt mnie nie zabierze, nie martw się. - Pocieszyła mnie, na co momentalnie pocałowałem ją w czoło.
-Dobranoc, skarbie. - Przytuliłem ją do siebie, okrywając nas kołdrą.
*
Przetarłem zaspane oczy, lekko je uchylając. Ujrzałem słodko śpiącą Jennifer tuż obok mnie i odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho. Mruknęła cicho, odkręcając się na drugą stronę.
Była taka urocza. Najchętniej bym ją schrupał... Nieważne.
Wstałem i udałem się do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania dla swojej dziewczyny. O dziwo w kuchni nie było nikogo, więc dziadkowie pewnie jeszcze nie wrócili z sanatorium, a mama nadal spała.
Zabrałem się więc za przygotowywanie jedzenia.
*Oczami Jennifer*
Otworzyłam niechętnie oczy, ziewając przy tym na cały głos. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju.
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak to głupio z mojej strony, że wtrącam się do otoczenia Justina jak ostatni cham. Niedość, że jego mama dwukrotnie przyłapała nas na ...gorącym uczynku, to w dodatku zachowałam się przy jego przyjaciołach jak kretynka. No i spałam sobie w jego pokoju, jakby był mój.
Potrząsnęłam głową, wzdychając cicho, kiedy nagle do środka wszedł Biebs z tacką.
-Wstałaś już. - Uśmiechnął się i podał mi śniadanie, które jak mniemam przygotował.
-Tak, wstałam. Dziękuję. - Odparłam sucho, odbierając jedzenie.
-Coś nie tak? - Spytał, siadając na brzegu łóżka tuż obok mnie.
-Nie.. Po prostu głupio mi, że jestem tutaj. Wtrącam się w twoje prywatne życie. - Oznajmiłam, konsumując bułeczkę.
-Jen, jesteś moją dziewczyną i masz do tego całkowite prawo. - Zaśmiał się, obejmując mnie w talii.
-No tak, ale jadąc tutaj jeszcze nią nie byłam. - Skrzywiłam się, upijając łyk soku pomarańczowego.
-Daj spokój. - Mruknął Jus do mojego ucha i złożył na moim policzku pojedynczy pocałunek.
Westchnęłam cicho.
-Co chcesz dzisiaj robić? - Spytał, szeroko się uśmiechając.
-No nie wiem. Co ciekawego jest tutaj do robienia?
-Ze mną wszystko jest ciekawe. - Odparł naburmuszony i wydął usta.
-No tak. - Zachichotałam, kończąc śniadanie.
-Może poszlibyśmy na jakąś imprezę? - Zwrócił się do mnie szatyn, odbierając ode mnie tackę.
-Jasne. Chętnie poznam twoich znajomych. - Odparłam i wygramoliłam się z łóżka.
-Podzwonię po ludziach, może ktoś coś urządza wieczorem. W końcu dzisiaj piątek. - Mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju.
Nie wiem dlaczego, ale miałam złe przeczucia co do dzisiejszego wieczoru.
*
-No więc idziemy do Chaza. - Bieber klasnął w dłonie, wchodząc do pokoju. -Pięknie wyglądasz. - Dodał i cmoknął mnie w policzek.
-Do Chaza? - Uniosłam brwi, patrząc na niego pytającym wzrokiem.
-Mój kumpel. - Oznajmił Jus, podchodząc do swojej szafki i zabierając z niej kluczyki.
-Ta dziunia tam będzie? - Skrzywiłam się, opierając ręce na łóżku.
-Masz na myśli Caitlin? - Spytał, stając przodem do mnie.
Kiwnęłam głową.
-Nie, Cait i Chaz nigdy za sobą nie przepadali. - Uśmiechnął się, siadając obok.
-Spoko. - Schowałam wargi do środka, przekładając je na jedną stronę.
-Nie masz się o co martwić! - Potrząsnął mną Justin z udawaną złością.
-Łaskoczesz. - Zaśmiałam się, odpychając go od siebie.
-Mr.. - Zamruczał mi do ucha, muskając delikatnie moją skórę i szepnął: -Niestety, ale jeżeli chcemy być u Chaza na czas, musimy już wychodzić.
-Jasne. - Uśmiechnęłam się półgębkiem i ruszyłam za Biebsem, który wyszedł z pokoju.
*
-Daleko jeszcze? - Spytałam, ruszając głową w rytm muzyki, która leciała z głośników w aucie.
-Kilka przecznic. - Oznajmił Justin, robiąc balona z gumy.
Oparłam łokieć na otwartym oknie, wsłuchując się uważnie w piosenkę.
Kiss me hard before you go
Summertime sadness
I just wanted you to know
That baby you're the best..
Nuciłam pod nosem, ruszając palcami niczym dyrygent.
-Nie mówiłaś mi, że śpiewasz. - Odparł Jus, skupiając się uważnie na drodze.
-Bo nie śpiewam. - Zakpiłam, odwracając wzrok.
-Jak to nie? Właśnie to robisz. - Zaśmiał się, przerzucając spojrzenie na mnie.
Su-su-summertime sadness
Got that summertime sadness..
Bieber włączył się do mojego wycia.
Nie chcę nawet myśleć, jak to wyglądało z zewnątrz.
Kiss me hard before you go
Summertime sadness
I just wanted you to know
That baby you're the best..
-Wiem, że jestem najlepszy. - Odparł chłopak z dumną miną.
-O, zamknij się, Bieber. - Wytknęłam mu język, poruszając się w fotelu.
-Jesteśmy. - Oznajmił, kiedy stanęliśmy przed niewielkim domem.
Wysiadł z auta, obkrążył je i dochodząc do drzwi z mojej strony, otworzył je mówiąc:
-Szanowna Jennifer. - Podał mi z gracją rękę, a ja wysiadłam przy jego pomocy, trzymając głowę dumnie w górze.
-Dziękuję, sir Bieber. - Powiedziałam teatralnym tonem, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Chodźmy. - Jus pociągnął mnie za rękę i udaliśmy się do wejścia.
Dobra Jen. Teraz masz pokazać, że jesteś wyluzowaną i fajną laską. Nie zrób siary swojemu chłopakowi.
-Bieber! - Ucieszył się dość wysoki brunet, po otwarciu drzwi i oboje z Justinem zrobili niedźwiadka.
-O, a co to za gwiazda? - Poruszył teatralnie brwiami, wskazując na mnie.
-Jestem Jennifer. - Uśmiechnęłam się, wyciągając rękę w stronę chłopaka.
-Ja jestem Chaz. Miło cię poznać. - Uścisnął moją dłoń, odwzajemniając uśmiech, po czym dodał, zapraszając nas gestem ręki do środka: -Wchodźcie. Wszyscy już czekają.
Weszliśmy do środka i o dziwo nikt nas nie zaatakował. Ludzie zachowywali się całkiem normalnie, nie robiąc zamieszania. Owszem, podchodzili do nas co poniektórzy, ale tylko po to, by się przywitać.
*
Stałam pomiędzy kuchnią i salonem, obserwując Justina, który rozmawiał z jakimiś chłopakami.
-Jennifer. - Usłyszałam za sobą głos, na co momentalnie się odwróciłam.
-Caitlin? - Jęknęłam, kiedy moim oczom ukazała się ta głupia dziewczyna.
-Oh, widzę, że zapamiętałaś moje imię. - Uśmiechnęła się sztucznie, przybliżając do mnie.
Przewróciłam oczami, starając się nie odwalić teatrzyku.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz. - Skrzyżowała ręce na piersi, stając jakiś metr przede mną.
-O czym mówisz? - Spojrzałam na nią pytająco. 
Ta dziewczyna była niesamowicie brzydka. Nie żebym była wredna czy coś, ale jej twarz przyprawiała o wymioty.
-O czym, a raczej o kim. - Zaczęła, spuszczając wzrok. -Znam Justina praktycznie od zawsze. Wiem jaki był i jaki jest. Byłam jego dziewczyną... Zostawił mnie, kiedy jego kariera się rozpoczęła. Czułam się jak jakaś maskotka, którą z czasem się porzuca. A teraz... Niewiarygodnie się zmienił. A po zerwaniu z głupią Selenką odbiło mu po całości. Przez ten rok nie był na poważnie z żadną dziewczyną. Wszystkie wykorzystywał. Zrobił się z niego taki prymityw. - Westchnęła, kładąc dłoń na moim ramieniu. -Nie mówię tego, bo ci zazdroszczę. Tylko chcę po prostu, żebyś na niego uważała. Żebyś uważała na siebie, bo wiem co znaczy stracić Justina Biebera. - Dodała, puszczając mi jeszcze smutne spojrzenie, po czym wyszła z pomieszczenia.
Przeanalizowanie tego co właśnie się stało zajęło mi jakieś kilka minut. Dlaczego nie poczułam od tej dziewczyny ani grama negatywnych emocji? Brzmiała tak... Prawdziwie. Szczerze.
-Tu jesteś! - Krzyknął Justin, podchodząc do mnie i łapiąc mnie w talii. -Wszędzie cię szukałem.
-Byłam tutaj cały czas. - Uśmiechnęłam się blado, nie patrząc mu w oczy.
-Chodź na parkiet! - Pociągnął mnie za sobą do salonu i zaczął tańczyć, obkręcając mnie wokół siebie.
-Jus, możemy już wracać? - Przysunęłam się do niego, starając się przekrzyczeć tłum.
-Co mówisz? - Wrzasnął, nie przestając tańczyć.
-Chcę wrócić do domu! - Wydarłam się, a on stanął w miejscu.
-O co ci znów chodzi? - Spytał, kiedy muzyka trochę się uspokoiła.
-Chcę się położyć, źle się czuję. - Odparłam, spuszczając głowę.
Biebs pociągnął mnie do przedpokoju, gdzie przycisnął mnie do ściany.
-Chcesz mi zepsuć imprezę? - Syknął, sprawdzając ruchem głowy czy nie ma nikogo w pobliżu.
Mój oddech momentalnie przyśpieszył, a w gardle urosła niewidzialna gula.
-Justin, nie chcę tu być... - Szepnęłam, starając się powstrzymać płacz.
-No to masz problem, bo ja chcę spędzić chociaż trochę czasu ze swoimi znajomymi. - Warknął, rzucił mi ironiczne spojrzenie, po czym odszedł, znikając gdzieś w tłumie.
                                                                                                                  
przepraszam,że tak długo.:)
na drugim blogu rozdział pojawi się jak zwiększy się liczba komentarzy pod ostatnim postem.x]
wybaczcie mi błędy,nie chce mi się tego czytać.
czekam na komentarze.
Rons.
ps.trochę to dziwne,że blogi,które są całkowicie beznadziejne,mają po 100-200 komentarzy pod rozdziałem,a moje ma maks 10. co w sumie rzadko kiedy się zdarza.
moje opowiadania są aż tak beznadziejne??:)
ps2.już w następnym rozdziale pojawi się nowy bohater,który będzie nas zadziwiał przez wiele wiele czasu.:)
jak myślicie,kto to może być?:)
wskazówka - jest gwiazdą.:)

9 komentarzy:

  1. Hmmm Justin jest strasznie zmienny,aż szkoda tej biednej dziewczyny,ale ciekawi mnie co się wydarzy w następnym ,a i to ciekawe ,ze Caitlin okazała się miałą osobą ,czekam na nexta i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczee końcówka najlepszaa, aż ja miałam łzy ;/
    czekaam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybko szybko szybko *-* +nie mam pojecie who is this o.o
    @_fidelidad

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli możesz to dodawaj rozdziały częściej :) Nie mogę się doczekac następnego rozdziału, a ten jest BOSKI *______* Ogólnie cały blog jest BOSKI *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. ooooo kuuuur*a....kooocham twój blog jesteś świetna!Moja inspiracja!;) czytam cię od początku i wróże ci mega sukces!Anonimek wyżej ma racje!Dodawaj częściej jeśli możesz!;)<3:)I według mnie to Caitlin jest nadal zła...a Justina rozumiem że chce się zabawić ze znajomymi ;)Looooove

    OdpowiedzUsuń
  6. kieeeeedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nowy rozdział? to jest świetne! a co tego, że te gorsze blogi mają więcej komentarzy, to zazwyczaj jest tak, że albo są dość promowane i wklejane gdzie popadnie, albo po prostu na początku były fajnie pisane, przybyło fanów, a autor odpuścił robotę i wychodzą fatalnie " od niechcenia" :) Spokojnie, jeszcze przyjdźcie czas że i u Ciebie tyle będzie :) to dopiero 16 rodział, nie zniechęcaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. PROSZĘ DODAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ ! TO JEST ŚWIETNE *_*

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda mi Jen :( Justin źle się w stosunku do niej zachował :/
    Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń