środa, 14 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 23.

-Justin, ja ci to wytłumaczę.. - Zaczęłam, starając się zebrać myśli do kupy.
-No mam nadzieję. - Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę.
-A więc.. - Wzięłam głęboki wdech, po chwili wypuszczając powietrze z płuc. -Byłam na ciebie wściekła, wybiegłam z hotelu jak pogrzana. I akurat stał tam Harry. Czekał na kogoś. Bezmyślnie, pod wpływem impulsu wsiadłam do jego samochodu i jakoś tak się stało.. - Zaczęłam, ale Justin przerwał mi gestem ręki.
-Zła wymówka. - Westchnął, spuszczając wzrok.
Wymówka?
-Justin, ja..
-Te zdjęcia są robione w południe, bo kiedy ja byłem w programie, powoli się ściemniało. Poza tym, nie wygląda, byś wsiadała do tego samochodu. Ty ewidentnie z niego WYSIADASZ. - Podkreślił ostatnie słowo.
Jaką dziwką byłam...
-Skarbie, ja byłam naprawdę wściekła.. - Wstałam z kanapy i podeszłam do niego, chwytając jego policzek. -To wszystko było pod wpływem impulsu. - Powtórzyłam poprzednie słowa. -Nie chciałam tego.. Byłam smutna przez twoje wieczorne i poranne zachowanie, więc wyszłam na spacer po Paryżu. Zgubiłam się i wpadłam na Harry'ego zupełnie przypadkiem. Zaprosił mnie na lody, więc się zgodziłam, nie sądziłam, że to skończy się czymś takim.. - Pokręciłam głową, nadal trzymając dłoń na twarzy chłopaka. -Później, kiedy zobaczyłam to w telewizji.. Nie uprzedziłeś mnie. Byłam pewna, że chciałeś przez to skończyć nasz związek, więc zebrałam wszystkie swoje rzeczy i bez wahania wybiegłam z hotelu. Jedyne co przyszło mi do głowy to Harry, nikt inny nie był dla mnie wystarczająco bezpieczny. Przysięgam, że nic się po tym nie wydarzyło. Pocałował mnie raz, jeden jedyny raz i bardzo tego żałuję. - Wydukałam, łamiącym się tonem, ale Justin kompletnie zignorował łzę spływającą po moim policzku. Zdjął moją dłoń ze swojej twarzy i spojrzał na mnie kruchym wzrokiem.
-Nie chcę na ciebie patrzeć. - Szepnął i już po chwili jego oczy utkwiły w drewnianym parkiecie.
-Justin, ja naprawdę nie chciałam...
-Wiedziałaś, jak bardzo nienawidzę tego durnia. - Westchnął, odwracając się do mnie tyłem i odszedł wzdłuż kolorowego korytarza, znikając za drzwiami jednego z bocznych pokoi.
Bezwładnie osunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłonie, rozpłakując się jak małe dziecko.
*Oczami Justina*
Zdradziła mnie? Tego się przed chwilą dowiedziałem? Zdradziła mnie z Harrym, dając mu przewagę? Zdradziła mnie kilka dni po tym, jak powiedziałem jej, że ją kocham?
Opadłem na łóżku, bezsensownie wwiercając wzrokiem dziurę w białym suficie.
Dlaczego kiedy wszystko zaczynało się tak pięknie układać, musiało się spieprzyć?
Nienawidziłem tego. Nienawidziłem uczucia, które miałem w środku w obecnej chwili. Nie byłem nawet w stanie tego opisać. Jennifer zawładnęła mną totalnie, przez co czułem się jak małe, bezbronne dziecko.
Z moich refleksji wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi, po chwili zamieniające się w skrzypnięcie drewna.
-Mogę wejść? - Szepnęła brunetka, patrząc w podłogę.
Skinąłem głową, nie dając po sobie poznać jakichkolwiek emocji.
Drzwi się zamknęły, po czym dziewczyna weszła do środka i usiadła na łóżku obok mnie, lekko dotykając mojego kolana zakrytego cienkimi dresami.
To było niesamowite, czuliśmy się przy sobie na tyle komfortowo, że ja paradowałem przed nią po domu w jakiejś poszarpanej bokserce i dresach, a ona miała na sobie robiące za szorty za luźne na nią bokserki, które należały do mnie i koszulkę, która również była moją własnością.
-Nie wiem co jeszcze mogę ci powiedzieć.. - Szepnęła, sunąc wierzchem dłoni wzdłuż mojego uda. -Nieważne jak bardzo bym chciała, nie jestem w stanie zmienić przeszłości. -Westchnęła cicho. -I dlatego jedyna rozsądna rzecz, która przychodzi mi w tym momencie do głowy, to błagać cię o przebaczenie, choćby padając przed tobą na kolana, tak jak ty błagałeś mnie wczoraj o kolejną szansę. - Zsunęła się z łóżka, aby opaść na kolana, ale przytrzymałem ją w ostatniej chwili.
-Nie, nie, nie. Nie ma mowy, Jen. - Zaśmiałem się, podciągając ją do góry i sadzając na swoich kolanach.
-Wybacz mi. - Szepnęła poraz kolejny błagalnym tonem, a w jej oczach wyraźnie widać było szklanki.
-Byłbym kretynem, gdybym ci nie wybaczył. - Uśmiechnąłem się i ucałowałem delikatnie czubek jej nosa.
-Dziękuję. - Pisnęła cichym głosikiem i przytuliła mnie z całej siły, opierając głowę o moją klatkę piersiową. -Kocham cię. - Dodała i pchnęła mnie lekko, przez co oboje wylądowaliśmy na łóżku.
-Ja ciebie też kocham, mała. - Wyszeptałem jej we włosy, po czym delikatnie podciągnąłem się do góry i okryłem nas kołdrą.
Moja zabójcza ochota na nią troszeczkę minęła i jedynym czego teraz pragnąłem, było zapewnienie jej ciepła i bezpieczeństwa.
*
-Wstawaj, księżniczko. - Szepnąłem, gładząc jej policzek opuszkiem palca.
-Co się dzieje? - Skrzywiła się, a jej powieki lekko się rozchyliły.
-Nadszedł poranek, czas na śniadanie. - Uśmiechnąłem się i złożyłem na jej odkrytym ramieniu krótki pocałunek.
Jennifer niechętnie podniosła się i podparła łokciami, a na jej twarzy pojawił się lekki grymas.
-Pójdę do kuchni zrobić ci coś do jedzenia. - Mruknąłem i zszedłem z łóżka, udając się do drzwi.
*Oczami Jennifer*
Opadłam z powrotem na łóżko, przyglądając się sufitowi, który był w tej chwili najciekawszą rzeczą, na której mogłam zawiesić oko po wyjściu Justina z pokoju.
Usiadłam skrzyżnie, przysłuchując się śpiewom mojego chłopaka, dochodzącym z kuchni. Uśmiechnęłam się do siebie i przełożyłam nogi za łóżko, wkładając kapcie, po czym wstałam i wyszłam z sypialni.
Brnęłam korytarzem, rozglądając się po nim uważnie. Kiedy doszłam do kuchni, zauważyłam Justina majstrującego coś przy kuchence. Uśmiechnięta założyłam ręce na piersi i oparłam się o ścianę, przyglądając się jego poczynaniom. Z jego ust wydobywały się ciche, dobrze znane mi dźwięki i słowa.
Love me, love me, say that you love me,
Fool me, fool me, oh how you do me..
W między czasie podeszłam do niego i położyłam głowę na jego ramieniu, mrucząc:
Kiss me, kiss me, say that you miss me,
Tell me what I wanna hear,
Tell me you love me..
Dokończyłam za niego i objęłam go, kładąc dłonie na jego okrytym bluzką brzuchu.
Chłopak odłożył łyżkę na blat i odwrócił się w moją stronę.
-Kocham cię. To chciałaś usłyszeć? - Uśmiechnął się i złączył nasze usta w krótkim, słodkim pocałunku.
-Dokładnie tak. - Mruknęłam, przejeżdżając dłonią wzdłuż jego torsu. -Co na śniadanie? - Spytałam po chwili, na co Justin zaśmiał się pod nosem, nieco się ode mnie odsuwając i powracając do przygotowywania jedzenia.
-Jajka na bekonie. - Uśmiechnął się i zdjął z patelni dwa jajka, odkładając je na talerze, po czym zaniósł je na stół.
Odsunął jedno z krzeseł, wskazując mi, bym na nim usiadła, na co posłusznie wykonałam polecenie.
-Dziękuję, dżentelmenie. - Mrugnęłam do niego, zabierając się za śniadanie, które przygotował.
-Mam sprawę. - Zaczął, siadając naprzeciw mnie. W jego głosie mogłam wyczuć lekkie poddenerwowanie.
-Tak? - Uśmiechnęłam się szeroko.
-Za kilka dni mam poważny wywiad w Nowym Jorku.. - Przygryzł dolną wargę, odkładając widelec na talerz. -Jedziesz ze mną? - Spytał, uważnie mi się przyglądając.
Przez chwilę patrzyłam na niego jak na idiotę.
-Do Nowego Jorku? - Potrząsnęłam głową.
-Tak.
-Przecież mam szkołę. - Westchnęłam cicho, odsuwając pusty talerz na środek stołu.
-To tylko kilka dni. - Jus przechylił głowę na noc, a jego twarz przybrała wyraz biednego szczeniaczka.
Zaczesałam grzywkę do tyłu, dokładnie analizując jego propozycję.
-Hm, okej. Jeżeli moi rodzice się zgodzą, to jak najbardziej. - Odparłam po chwili, na co chłopak momentalnie rozpromieniał.
-Załatwione. - Mruknął, szeroko się uśmiechając.
*
-A co jeśli się nie zgodzą? - Szepnęłam, trzymając kurczowo dłoń Justina.
-Nie martw się o to... - Zaczął, ale przerwała mu moja mama otwierająca drzwi.
-Dzień dobry, pani Stewart. - Uśmiechnął się Justin.
-Witajcie. - Odparła i wskazała gestem ręki, byśmy weszli do środka.
-Tak więc, mamo, jest do ciebie pewna sprawa. - Zaczęłam niepewnie, jeszcze mocniej ściskając dłoń swojego chłopaka.
-Tak? - Zwróciła się do mnie mama.
-Jadę na kilka dni do Nowego Jorku i bardzo bym chciał, aby pani córka towarzyszyła mi w tej podróży. - Odparł Justin.
-Na kilka dni, czyli na ile? - Spytała moja rodzicielka, uważnie nam się przyglądając.
-Nie więcej niż tydzień. - Oznajmił grzecznie Biebs.
-Jeżeli Jen nadrobi wszelkie zaległości szkolne? - Spojrzała na mnie.
Kiwnęłam głową twierdząco.
-W takim razie nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się szeroko.
-A, dziękuję! - Pisnęłam, rzucając się jej na szyję. -Pójdę na górę się spakować. - Dodałam i pognałam do swojego pokoju.
*
                                                                                                                  
wiem,że rozdział nudny i przeciętny.
ale następnym razem bardziej się postaram,obiecuję.
przepraszam,że tak długo.:((
pamiętacie o mnie jeszcze?:((
podoba Wam się chociaż trochę?:((
i tak,wiem,TYPOWE FANFICTION.:))

9 komentarzy: