niedziela, 6 października 2013

ROZDZIAŁ 26.

-Jak bardzo tęskniłaś? - Mruknął, a ja mogłam dokładnie poczuć na swojej skórze jego ciepły, miętowy oddech.
Tak jak się spodziewałam - zjechał rękami wzdłuż mojego okrytego ręcznikiem ciała, lekko zawijając końcówkę materiału.
-Nie. - Rzuciłam stanowczo, lecz cicho i zepchnęłam z siebie jego dłonie. Otarłam nadgarstkami resztki łez z twarzy i obróciłam się na pięcie, wymijając Justina bez słowa, po czym podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam bieliznę, spodenki i bokserkę.
-Myślałem, że wolisz spać w moich rzeczach? - Szatyn spojrzał się na mnie nieco zdezorientowany.
W odpowiedzi otrzymał jedynie ciszę, która została z nim w pokoju, podczas gdy ja udałam się do łazienki, założyć na siebie piżamę.
-Co się wydarzyło? - Spytał Justin, kiedy weszłam do pokoju, od razu kierując się do łóżka.
Nie odpowiedziałam.
-Jennifer. - Mruknął, siadając obok mnie.
Przekręciłam się na drugą stronę i wsadziłam złożone dłonie pod głowę.
Justin przeskoczył nade mną i w ciągu kilku sekund jego twarz znalazła się jakiś centymetr ode mnie.
-Co zrobiłem? - Spytał ponownie, przejeżdżając opuszkiem palca po moim policzku.
Zacisnęłam powieki, ciężko wzdychając.
-Lepszym pytaniem byłoby czego NIE zrobiłeś.. - Przygryzłam dolną wargę i moje oczy niefortunnie utkwiły w jego czekoladowo-miodowych tęczówkach.
-Czego nie zrobiłem? - Zjechał dłonią do mojego ramienia.
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem. Był taki niewinny.
Ugh, Jen, idiotko. Otrząśnij się.
-Nie chcę być 'fanką z Londynu, która miała szczęście i została OLLG'. - Wycedziłam po chwili, uważnie mu się przyglądając.
-Słucham? - Zdziwił się, splatając nasze palce.
-Nikt o mnie nie wie. Nie mogę się nigdzie ruszyć bez twojej zgody. Ludzie biorą mnie za Selenę. To jest uciążliwe.. - Wyszeptałam, na co Justin przymknął na chwilę powieki.
-Nie chcę popełnić tego samego błędu. - Odparł, otwierając oczy nieco szerzej.
-Jakiego błędu? - Podparłam się na łóżku i spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
-Selenie nie dawali spokoju. Chcę, byś ty pozostała moją własnością. - Wytłumaczył, również się podnosząc.
-Jestem twoją własnością! - Fuknęłam z wyrzutem, a moja twarz wykrzywiła się w lekki grymas.
-Nie chcę oddawać cię kamerom. - Szepnął i znacznie się do mnie przysunął, chwytając mnie w pasie.
-Nikt ci nie każe. - Pokręciłam głową.
-One same mi ciebie zabiorą, skarbie. - Mruknął i przyklęknął pomiędzy moim nogami, ujmując moją twarz dłońmi.
-A jeżeli obiecam ci, że nic mi nie zrobią? - Uśmiechnęłam się blado.
-Nawet nie będziesz tego świadoma, Jenny. Pozwól sobą pokierować. Zaufaj mi, nie robię nic co mogłoby nam zaszkodzić. - Justin złączył nasze czoła, nadal trzymając moją twarz w swoich dłoniach.
Dłoniach, które dawały mi to cholerne poczucie bezpieczeństwa.
-Kocham cię. - Mruknęłam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że powiedziałam to na głos.
-Ja ciebie też kocham, skarbie. - Szepnął Jus.
Chwyciłam jego rozgrzane dłonie, spoczywające na mojej twarzy i przybliżyłam swoje usta do jego ciepłych warg.
-Pozostawię ci decyzję, co do ujawnienia naszego związku. Okej? - Zwrócił się do mnie i odsunął się od mojej twarzy na kilka centymetrów.
Kiwnęłam twierdząco głową, będąc całkowicie zahipnotyzowana jego spojrzeniem.
-Chcę, żeby o nas wiedzieli. Chcę, żeby dowiedzieli się jaką miłością cię dążę. - Wyszeptałam po chwili.
-Jeżeli to jest coś czego chcesz. - Westchnął cicho. -To chyba nie mam wyboru.
-Kocham cię tak bardzo. - Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i przymknęłam powieki.
-Ja ciebie też, ja ciebie też. - Mruknął Justin, oplatając moje ramiona swoimi.
*
Obudziły mnie jasne promienie słoneczne, które wpadły do apartamentu przez sporą szczelinę pomiędzy zasłonami. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się, ziewając. Tak jak się spodziewałam - byłam sama.
Przerzuciłam nogi na ziemię, po czym ospale wstałam, kierując się do komody, na której leżała pognieciona kartka z niekształtnym pismem Justina.
Musiałem jechać ze Scooterem na spotkanie z jakimś gościem. Będę wieczorem, więc jeśli chcesz to możesz wyjść pozwiedzać Nowy Jork, wpisałem Ci do telefonu numer Johna.
Byłbym zapomniał - na ladzie przy barku zostawiłem Ci pieniądze.
Kocham Cię.
Twój Justin.
Uśmiechnęłam się do siebie, wzdychając cicho. 'Twój'.
*
Zrobiłam make up, ubrałam się w jeansowe rurki, luźny sweter i czarne, wiązane buty za kostkę. Do tego dołączyłam jakąś biżuterię, dużą torbę i czarne Ray Bany.
Kiedy byłam już całkiem gotowa, zeszłam do głównego holu i od razu zadzwoniłam po Johna, siadając na jednej ze skórzanych kanap. Nie minęło więcej niż pięć minut, a mężczyzna pojawił się tuż przede mną.
-To gdzie chcesz iść? - Uśmiechnął się, biorąc mnie pod rękę.
-A proponujesz jakieś fajne miejsca? - Trzymałam się go mocno, kiedy wychodziliśmy z hotelu.
-Może pojedziemy do centrum handlowego? - Spytał, pomagając mi wsiąść do terenowego samochodu, którym poruszaliśmy się po mieście.
*
Obładowani zakupami powoli spacerowaliśmy wzdłuż Piątej Alei, popijając kawę w papierowych kubkach. W końcu dotarliśmy do auta, więc John zaczął pakować nasze torby do bagażnika. Stojąc i czekając aż skończy, wyjęłam z torebki iPhone'a i zaczęłam przeglądać Twittera.
I zobaczyłam coś, co spowodowało, że moje latte ze Starbucksa wylądowało na chłodnym chodniku, rozlewając się wzdłuż krawężnika.
                                                                                                                  
wybaczcie,że taki krótki
pomysły zaczynają mi się kończyć