niedziela, 15 września 2013

ROZDZIAŁ 25.

Otworzyłam zaspane powieki, rozglądając się po pokoju, w którym się znajdowałam.
Niechętnie podniosłam się z łóżka i posadziłam swój leniwy, jeszcze śpiący tyłek na siedzeniu przy komodzie.
Zaraz, czegoś mi tu brakowało...
-Justin? - Mruknęłam, lustrując wzrokiem całe pomieszczenie.
Cisza.
Wstałam z krzesła i ruszyłam do salonu. Na stole zauważyłam kartkę, na której było coś nabazgrane niechlujnym pismem.
Musiałem spotkać się ze Scooterem w ważnej sprawie, co do jutrzejszego wywiadu.
Kocham Cię.
Justin.
Odruchowo zgniotłam papier i wrzuciłam go z impetem do kosza na śmieci.
Jeżeli można kogoś chwilowo nienawidzić, w tym momencie żywiłam do niego właśnie taką nienawiść.
Udałam się do kuchni i wyciągnęłam z lodówki pierwszy lepszy jogurt. Ani mi się śniło schodzić w tej chwili na dół na śniadanie, do ludzi.
*
Leżałam na łóżku, oczekując cierpliwie powrotu Justina z 'ważnego spotkania ze Scooterem'.
Doczekałam się. Usłyszałam odgłos odblokowanego czytnika, po czym drzwi cicho zaskrzypiały i do środka wszedł Justin.
-Szkoda, że nie dłużej. - Pokręciłam głową, a z moich ust wysmyknęło się cicho westchnięcie.
-Dopiero siedemnasta. - Chłopak wzruszył ramionami, rzucając się na łóżko i kładąc brodę na moich kolanach.
-Jedziesz ze mną na przejażdżkę po Nowym Jorku? - Spytał z uśmiechem na twarzy.
-Czemu nie. - Wzruszyłam ramionami.
-No to wyszykuj się i idziemy. - Zwlókł się z łóżka i podszedł do szafy z ubraniami, skąd wyjął papierową torbę i podał mi ją do rąk. - Załóż to na siebie.
Nie muszę chyba tłumaczyć co znajdowało się w środku.
Weszłam do łazienki i założyłam na siebie po kolei; jeansy, bokserkę, beanie, luźną, czarną bluzę, wiązane kozaki do półłydki, czarną bandanę, którą zasłoniłam twarz na wysokości ust i do tego okulary przeciwsłoneczne, po czym przejrzałam się ostatni raz w lustrze i wyszłam z pomieszczenia.
-Widzę, że Scooter zdążył ci wszystko wyjaśnić. - Justin uśmiechnął się, wciągając na twarz swoją słynną kominiarkę Chanel.
-Co ty robisz? - Uniosłam jedną brew w geście zdziwienia.
-Chodź, czekają już na nas. - Wyciągnął rękę w moją stronę, po czym ruszyliśmy do wyjścia.
Razem z BieberTeamem zeszliśmy pod wejście, gdzie czekał nas liczny tłum, pośród którego stała biała limuzyna.
-Pójdziesz z Johnem. - Zwrócił się do mnie Justin i nie czekając na odpowiedź z mojej strony, ruszył do przodu i razem ze swoim ochroniarzem wyszedł przed budynek.
-Chodźmy. - Mruknął John.
Wspólnie wyszliśmy z hotelu, gdzie od razu zaatakowali nas reporterzy i fani. Mężczyzna odpychał ich wszystkich, osłaniając mnie swoimi ramionami, przez co zdołaliśmy dotrzeć do limuzyny w całości.
-Brawo. - Justin uśmiechnął się, przyciągając mnie do siebie, kiedy wsiadłam do wozu.
-Zsunęłam z siebie kaptur, odkładając bandanę i okulary na półeczkę.
-Męczące to twoje życie. - Zaśmiałam się, przytulając się do chłopaka.
-To dopiero namiastka mojego życia, Shawty. - Mruknął i objął mnie ramieniem.
Przygryzłam dolną wargę, uświadamiając sobie, że moje życie kolosalnie się zmieni przez ten związek.
-Cholera. - Warknął Jus, wyciągając dzwoniący telefon z kieszeni. -Scooter.
-Co jest? No. Serio? Teraz? Matko. - Przewrócił oczami i rozłączył połączenie, po czym włożył iPhone'a z powrotem do spodni.
-Hm? - Mruknęłam do niego.
-Muszę iść ze Scooterem na jakieś minutowe spotkanie z jakimś durniem z wytwórni, już na mnie czekają. - Westchnął ciężko i rozsunął okienko, odsłaniając kierowcę.
-Wiem. - Mruknął mężczyzna z uśmiechem.
Justin momentalnie zamknął zasłonę i ponownie założył na siebie kominiarkę.
-Wyjdź chwilę po mnie. Dosłownie kilka sekund. - Odparł i niespodziewanie wyskoczył z limuzyny.
Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła i czym prędzej wsunęłam na siebie bandanę i okulary, po czym wysiadłam z samochodu.
Po raz pierwszy w tym mieście nie zaatakował mnie szalony tłum. Przed wejściem do budynku stało może kilka osób; jacyś fani i paparazzi.
-Udało nam się. - Jus przytulił mnie do siebie, kiedy weszłam do środka.
-Jej. - Pisnęłam sztucznie.
-Czekaj tu na mnie. - Uśmiechnął się zmysłowo i posadził mnie na sofie, po czym zniknął gdzieś w korytarzu.
*
Czekanie na Justina nieco mnie nudziło, więc wyjęłam z kieszeni spodni telefon i weszłam na Twittera.
Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę był trend 'Jelena's back'. Kiedy zagłębiłam się w niego, na ekranie mojej komórki zaczęły wyskakiwać zdjęcia mnie i Justina z poprzedniego dnia, oraz spod hotelu.
Czyli ludzie mają mnie za Selenę. Świetnie. Po prostu zajebiście.
W pewnej chwili czyjeś dłonie ulokowały się na moich ramionach, co wyrwało mnie z otępienia.
-Co tam robisz? - Spytał Justin, kładąc podbródek na mojej głowie.
-Nic. - Mruknęłam i w pośpiechu schowałam iPhone'a do kieszeni, podnosząc się na nogi.
-Wracajmy już do hotelu. - Poprosiłam, po czym chwyciłam rękę chłopaka i bez słowa skierowałam się korytarzem do wyjścia, gdzie stała nasza limuzyna.
*
-Skarbie.. - Usłyszałam za sobą głos Justina, na co momentalnie obróciłam się w jego stronę.
-Tak? - Zwróciłam się do niego, uważnie go obserwując.
-Zaraz wychodzę, musimy zrobić jeszcze krótką próbę przed programem. - Odparł cicho, kucając obok mnie.
Westchnęłam.
-Spoko. - Wzruszyłam ramionami i powróciłam do czytania magazynu ELLE.
-W takim razie trzymaj się. Będę jakoś przed północą. - Cmoknął mnie delikatnie w policzek, po czym zakładając na głowę kaptur, skierował się do wyjścia z apartamentu.
*
Przejechałam opuszkiem palca po chłodnej szybie, przyglądając się zapierającej dech w piersi panoramie Nowego Jorku. Drapacze chmur próbowały nieudolnie przedrzeć się przez zachmurzone, ciemne niebo.
Powinnam być z nim. Powinniśmy cieszyć się swoją miłością i odkrywać ją przed kolejnymi ludźmi. Ale nie. Tkwiliśmy w błędnym kole, nikt o nas nie wiedział. Kiedy słyszałam pytanie o nas od kogokolwiek, musiałam kłamać. Ukrywać prawdę. Byłam zmuszona słuchać zaprzeczeń, wychodzących z ust Justina. Z każdą chwilą bolało mnie to coraz bardziej.
Oparłam głowę o ścianę przy oknie, cicho wzdychając. Kolorowe światła dodawały temu miastu niesamowitego klimatu. Chciałam wyjść na zewnątrz. Ale nie mogłam. Nie mogłam wyściubić nosa z hotelu bez wiedzy ludzi Justina. Jeśli paparazzi zobaczyliby mnie w Nowym Jorku, od razu przypisaliby mi i Justinowi jakąś (nie)stworzoną historię. Czułam się jak w klatce, w więzieniu.
Po szybie zaczęły spływać pojedyncze krople deszczu, natomiast niebo przeszyła jasna błyskawica. Wzdrygnęłam się na samą myśl o byciu samemu podczas burzy.
Zasłoniłam okno i kręcąc głową, udałam się do łazienki, gdzie od razu zrzuciłam z siebie ubranie, po czym weszłam do kabiny. Odkręciłam kurek i nie minęła nawet sekunda, a ja poczułam, jak letnia woda oblewa moje zmarznięte ciało.
On mógłby być przy mnie, ale musi siedzieć przed kamerami, wygadując kłamstwo za kłamstwem.
Zagryzłam dolną wargę, namydlając włosy czekoladowym szamponem. Kilka chwil później zabrałam się za szorowanie ciała żelem o tym samym aromacie.
Kiedy byłam już cała pokryta białą pianą, ponownie włączyłam wodę i pozwoliłam jej spłukać ze mnie pachnące płyny, pozostawiając moją skórę gładką i czystą.
Wyszłam z pod prysznica, od razu chwytając za ręcznik, którym osuszyłam ciało, po czym dokładnie nasmarowałam je czekoladowym balsamem. Po tej czynności ponownie owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki do sypialni.
Nie wiedząc czemu, okno z widokiem na panoramę Nowego Jorku przyciągnęło mnie do siebie. Odsunęłam zasłonkę i oparłam głowę o szybę, głośno przełykając ślinę. Po moich policzkach nieoczekiwanie pociekło kilka słonych łez.
W pewnej chwili poczułam na swoim ramieniu czyjeś usta, które już po chwili przeniosły się na moją szyję. Przygryzłam dolną wargę, zaciskając kurczowo powieki. Dobrze wiedziałam, kim była osoba, znajdująca się za mną, ponieważ jej dłonie kilka sekund później oplotły mnie w talii.
-Użyłaś mojego ulubionego balsamu. - Szepnął Justin, składając pojedyncze pocałunki tuż obok mojego ucha.
Nie chciałam tego.
                                                                                                                  
m a m  d o ś ć  s z k o ł y
komentarze tutaj proszę.:)
przepraszam.